22 lipca 2013

7. Rozdarte serce.



— Cicho, maleńka. – Anna gładziła delikatnie moje włosy. — Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
— Annie, nic nie będzie dobrze. — Wtuliłam się w nią, mocząc łzami jej sukienkę. — Przepraszam, że cię wyciągnęłam z randki.
— Lila, zrobiłabyś to samo dla mnie.
Patrząc na przyjaciółkę, nie widziałam w niej odbicia samej siebie. Ona mnie wspierała, a ja musiałam ją okłamywać. Wspaniała ze mnie przyjaciółka, nie ma co.  
Nie chciałam wrócić do domu, więc postanowiłam zostać u Anny. Kiedy przyjechała, czekałam już pod jej domem. Musiałam patrzeć na pocałunki, którymi obdarzyła Rayana na pożegnanie. Przypominał mi się wtedy Will, który patrzył na mnie ze strachem. Bał się odrzucenia po tym, jak wyjawił mi prawdę o sobie. Tyle, że nie powiedział mi wszystkiego, zataił przede mną najważniejsze rzeczy.
— Nie zamartwiaj się, nie warto. — Zmusiłam się do uśmiechu i podniosłam się z jej łóżka. Wspaniała z niej przyjaciółka, ale nie może mi pomóc. Nie tym razem. Nadeszła pora, bym wzięła to wszystko we własne ręce.
— Annie, jadę do domu. Nie martw się już o mnie, poradzę sobie.
— Jak zwykle. — Westchnęła dziewczyna, jednak ruszyła wraz ze mną do wyjścia.
Tym razem jadąc moim chevroletem, nie roniłam już łez. Byłam zdeterminowana, by poznać wreszcie prawdę.
Wpadłam jak burza do domu, który przywitał mnie ciszą i pustką. Mamy znów nie było w domu. Położyłam się na chwilę na naszej starej, zielonej kanapie, która stała w salonie od niepamiętnych czasów. Mama chciała ją wyrzucić, jednak nie zgodziłam się na to, bo była niesamowicie wygodna. Cały salon, wypełniony był meblami i przeróżnymi drobiazgami, które przywiozłyśmy z mamą, z naszych podróży. Przeciągnęłam się, ułożyłam wygodniej i zasnęłam ukojona ciszą.

Uniosłam zaspane powieki i rozejrzałam się po pokoju. Wydawało mi się, że słyszę kogoś w kuchni. Zsunęłam się z kanapy i pobiegłam tam cicho. Ku mojemu zaskoczeniu kuchnia była pusta. Tyle dzisiaj się dziwnych rzeczy wydarzyło, że obecność kogoś obcego nie byłaby niczym niezwykłym.
Rozejrzałam się po małym pomieszczeniu. Wszystko wydawało się być na swoich miejscach. W kuchnię matka włożyła dużo serca. Każdy szczegół był dopracowany. Pamiętam, jak wybierałyśmy kolor ścian, a ona przez pół dnia zastanawiała się, nad odpowiednim odcieniem brązu.
Na blacie jednej z szafek dostrzegłam niedużą, białą kopertę. Zaintrygowana otworzyłam ją, nie zastanawiając się długo. Wiadomość, która się tam znajdowała, mimo swojej niezwykłości nie była mnie w stanie zaskoczyć. List pochodził z Anielskiej Akademii.

Droga Panno Morgan,

Z chwilą, gdy ukończyła Pani siedemnaście lat, rozpoczął się nowy etap w Pani życiu. Chcielibyśmy pomóc Pani, rozwijać nowo nabyte umiejętności.
Miejscem, w którym każdy anioł może liczyć na takie wsparcie, jest Anielska Akademia.
Szkoła położona jest na północy Włoch, we Florencji, gdzie za dwa dni, rozpocznie się pierwszy semestr nauki.
Prosimy o zabranie jedynie niezbędnego bagażu. W garderobę i wyposażenie pokoju będzie Pani mogła, zaopatrzyć się na miejscu.
Załączamy bilet lotniczy i mamy nadzieję spotkać się z Panią, na florenckim lotnisku.
Wszelkie formalności, w pani starej szkole zostały już dopełnione.  

Z poważaniem,
Dyrekcja Anielskiej Akademii.
      

Napełniłam płuca powietrzem, chcąc się trochę uspokoić. Nie często dostaje się takie wiadomości. W kopercie, tak jak to było napisane w liście, znalazłam bilet do Florencji. Samolot miał wylatywać jutro, o 10:00. Przynajmniej będę miała zgodę mamy, no i uwolnię się choć trochę od tych irytujących myśli. Od Willa. Nie dał mi powiedzieć ani słowa, ani nawet się zastanowić, pomyśleć. To on był w zmowie z moim ojcem, a jak zwykle cała wina spadła na mnie. I gdzie tu sprawiedliwość?
Korciło mnie strasznie, by poszukać gdzieś Willa i wszystko wyjaśnić, ale odpuściłam sobie. Wrażeń, jak na jeden dzień, miałam już wystarczająco. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i trochę ubrań do walizki, by rano mieć to już z głowy.   

Wysoka dziewczyna stała pod ołtarzem, a jej długie, czarne włosy opadały falami na płomiennie czerwoną suknię. Głowę okalała delikatna tiara i rubinowy welon. Z jej ust płynęły słowa małżeńskiej przysięgi, a w oczach igrał błysk zwycięstwa. Mężczyzna obok, patrzył w dal, niewidzącym wzrokiem. Powtarzał te same słowa, co kobieta w czerwieni.
Samotna łza spłynęła po jego policzku. Po raz pierwszy zapłakał. Mężczyzna z  rozdartym sercem.  

Obudziłam się z przekonaniem, że gdzieś już tę dziewczynę widziałam. A nawet jeśli nie, to mogę być pewna, że ją spotkam. Moje sny zawsze się sprawdzają. Będę na tym ślubie i będę zmuszona patrzeć, jak ta krótka chwila rozerwie serce mężczyźnie, który nigdy nie uronił jeszcze żadnej łzy. 
Jednak nie ma co rozpamiętywać, to i tak się wydarzy, a ja nic na to nie poradzę.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się lekko, bo jak wiadomo, w Italii jest gorąco. Zabrałam małą walizeczkę i zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie mama.
— Lila, słyszałam już o wszystkim. Zjedz coś i jedziemy.
Posłałam jej zdziwione spojrzenie. Niesamowite, pierwszy raz mi czegoś nie zabrania. Cóż za postęp. Warto było zostać aniołem, choćby i dla tej jednej rzeczy.

27 maja 2013

6. Kocioł czarownic.



Siedziałam przy barze, sącząc colę. William umówił się ze mną w jedynym klubie, w naszym pięknym Angel City. Z pewnością mężczyzna, który otworzył to miejsce, dostaje setki listów z podziękowaniami. „Kocioł czarownic” był mekką, mieszkających tu nastolatków.
Często przychodziłyśmy tu z Anną potańczyć, a teraz, w tym samym miejscu czekałam na chłopaka, który i tak zapewne się nie pojawi.
Zsunęłam się ze stołka i weszłam w wir tańczących. Moje ciało, po chwili złapało ten sam rytm. Zatracona w tańcu, ledwie zauważyłam czarną czuprynę i zielone oczy, wpatrujące się we mnie wnikliwie.
Will, chodź, zatańcz ze mną — powiedziałam do niego, używając moich nowo nabytych zdolności.
Nie —odpowiedział szorstko. — Przyszedłem tu z tobą porozmawiać. Nie mam nastroju na tańce.
Zdziwiona jego zachowaniem, wysunęłam się z masy spoconych ciał i ruszyłam w jego kierunku.
Chłopak miał ściągnięte brwi, a usta zaciśnięte w wąską linie.
— Wszystko w porządku? — Odezwałam się do niego, tym razem na głos.
— Wyjdźmy na zewnątrz — powiedział i skierował się w stronę wyjścia. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko ruszyć za nim. Czułam jego desperację i złość, ale nie wiedziałam, jak mu pomóc.
Chłopak zatrzymał się przy drzwiach i otworzył je przede mną. Przechodząc obok spojrzałam mu w oczy. Wylewał się z nich taki smutek, że aż zrobiło mi się go żal. Wychodząc potknęłam się o próg. Zachwiałam się niebezpiecznie i zamknęłam oczy, spodziewając się bliskiego spotkania z podłożem. Tego jeszcze brakowało, żebym tak się wygłupiła przed Willem.
Tuż przed ziemią złapały mnie silne ramiona. Podnosząc mnie w górę, przesunął dłonią po moich plecach. Odskoczyłam od niego gwałtownie, wrzeszcząc. Takiej reakcji, z pewnością się nie spodziewał . Patrzył na mnie z przestrachem, ale po chwili w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Tym razem, to ja byłam zdezorientowana.
— Lila, zaprosiłem Cię tu — powiedział — bo chciałem Cię poznać.
— Ale dlaczego byłeś taki zły ?
— Mam dzisiaj urodziny. Siedemnaste. — Mówiąc to, podał mi grubą, białą kopertę. Wyjęłam plik kartek i spojrzałam pobieżnie na tekst.
— Will ! — pisnęłam cicho, a kartki wypadły mi z dłoni. W środku było mniej więcej to samo, co zeszłej nocy powiedziała mi matka.
— Przeczytałem, to dzisiaj i przeraziłem się. Napisali tu, że zabronione są wszelkie, bliższe kontakty z śmiertelnikami, a ja przecież nic o Tobie nie wiedziałem. Przyszedłem tu, z zamiarem pożegnania się z Tobą. — Chłopak oddychał szybko, a ja stałam przed nim i milczałam, bo nie wiedziałam co mu powiedzieć. — Na całe szczęście nie muszę tego robić.
Will wpatrywał się we mnie wyczekująco, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. I, wtedy poczułam coś niesamowitego. Wszystkie myśli chłopaka, zaczęły napływać do mojej głowy strumieniami. Zrozumiałam, że chciał podzielić się ze mną, tym co czuł w tym momencie.  
Doświadczyłam tego samego smutku, który odczuwał, kiedy dowiedział się, że nie może mieć ze mną żadnego kontaktu. Przed oczami miałam obrazy z jego wspomnień. Moje ogniste włosy i oczy, których kolor próbował oddać na rysunku przedstawiającym właśnie mnie. Ubrana byłam na nim w szmaragdową suknię. Widziałam siebie, jego oczyma, kiedy przyglądał mi się pod czas kolacji u ojca. Jak powiedział mu, w jakim kolorze ma być moja sukienka, a w końcu, jak sam ją kupował.
Jego wspomnienia chaotycznie przemijały mi przed oczami. Na jednym z nich jechałam samochodem, a na kolejnym spacerowałam z Aleksem po parku. Temu ostatniemu towarzyszyła zazdrość i złość, że to nie on, jest na miejscu mojego przyjaciela.  
Napotkałam też na takie, w którym siedział w jakimś biurze z moim ojcem i prowadzili zażartą rozmowę. Ojciec kazał mu wtedy mnie obserwować.
Zaintrygowana chciałam sięgnąć po jego wspomnienia jeszcze głębiej, ale zaskoczona natrafiłam na opór. Otworzyłam oczy i napotkałam spojrzenie Willa. Jego usta wygięły się, w niespokojnym uśmiechu. Czekał na moją reakcję. Ale co ja miałam mu powiedzieć ? Fajnie, że tyle o mnie wiesz, ale czy przypadkiem, nie kazał Ci tego robić mój ojciec ?
Mówiąc, że mi się nie podobał, skłamałabym, ale to wszystko było takie pokręcone. 
Lila, powiedz coś wreszcie! — Chłopak był zdezorientowany. Zrobiło mi się go żal, bo stał przede mną, obnażony ze wszystkiego, co przeżywał w ostatnim czasie.
— Will, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć, rozumiesz ? Dla mnie to za dużo. Dopiero co, dowiedziałam się, że jestem aniołem, a mój własny ojciec mnie szpieguje.
Na jego twarz powróciła maska obojętności. Odsunął się od mnie, urażony. 
— Myślałem, że zrozumiesz. Twój ojciec mi zlecił, bym Cię obserwował, ale ja z każdą chwilą poznawałem Cię bardziej i nienawidziłem siebie za to, co musiałem robić.
Oparłam dłonie na biodrach i spojrzałam na niego wyzywająco.
— W takim razie, dlaczego mi nic nie powiedziałeś? — Zapytałam. — Ale nie martw się, teraz możesz to zmienić.
Will zmrużył oczy.
— Żałuję, że w ogóle tu przyszedłem. Zapomnij o tym, co Ci pokazałem.                                  
Odwrócił się i odszedł, nie oglądając się, ani razu.

________________________________________________________________

Ciao! 
Wiem, że rozdział powinien znaleźć się tu już dawno, jednak miałam do załatwienia kilka spraw. 
Nie jest zbyt długi i zakończenie może was wkurzyć, ale i tak zapraszam do czytania. 

Odcinek dedykuję mojej najdroższej Adrienne oraz Grey, za Twój niebanalny styl pisania. 

21 maja 2013

5. William.



Srebrne miecze zetknęły się ze sobą z ogłuszającym zgrzytem. Skrzydła młodej kobiety, anielicy rozpaczliwie młóciły powietrze. Walka była już przesądzona. Przeciwnik zamachnął mieczem już po raz ostatni i ostrze zagłębiło się w sercu anioła. Kobieta ostatkiem sił wyciągnęła dłoń ku oprawcy.
-Wybaczam Ci- wyszeptały jej blade usta, po czym osunęła się bez życia na ziemię.
Stojący nad nią mężczyzna uniósł miecz w geście zwycięstwa. Odwrócił się i jego zielone oczy zamigotały w promieniach zachodzącego słońca.

Obudziłam się zalana potem. Wciąż widziałam błagające spojrzenie anielicy. Patrzyła wprost na mnie, jakbym potrafiła jej w jakiś sposób pomóc. Dawniej postacie z moich snów też tak patrzyły, błagając o pomoc. Ale to tylko sny.
Wysunęłam się z pachnącej lawendą pościeli.
Moja sypialnia nie zmieniała się od wielu lat. Przeszklona szafa, stojąca pod ścianą zawierała pamiątki z licznych podróży, na które jeździłyśmy z mamą. Brakowało tu jeszcze wspomnień z kraju, o którego odwiedzeniu marzyłam od wielu lat. To może i głupie, ale chciałabym spacerować w ciepły wieczór po ulicach Rzymu i zachwycać się pięknem Wenecji. W te wakacje planowałam wreszcie się tam wybrać, niestety przez to, że poznałam prawdę o sobie, chyba nie będę w stanie. Niestety, nie wszystkie marzenia się spełniają.
Zaszłam cicho na parter, zjadłam cos szybko i wyszłam z domu.
Szkoła pomoże mi się oderwać od ostatnich wydarzeń i pozwoli zapomnieć na chwilę o bólu. Zgodnie z zapowiedzią mamy, plecy bolały jeszcze bardziej.
Po drodze, jak zwykle zgarnęłam Annie. 
-Cześć. Lepiej już? Alex mi powiedział, że słabo się wczoraj czułaś.
No tak, z tego wszystkiego zapomniałam do niej zadzwonić.
-Tak, już jest lepiej. – uśmiechnęłam się do niej uspokajająco. Nie chciałam zwalać na nią tego ciężaru, który nosiłam w sobie.
Dziewczyna przyjrzała mi się wnikliwie i na jej pełnych ustach zakwitł delikatny uśmiech.
-Już wiem, po prostu ty i Alex zbliżyliście się do siebie, i pewnie coś się wydarzyło.
-Ann, zdecyduj się. Myślałam, że mam być z tym nowym chłopakiem, Willem. Po za tym, ja i Alex tylko się przyjaźnimy.
Anna patrzyła na mnie z uniesionymi brwiami. Wiedziałam, co myśli, znamy się już tak długo, że jej dusza przestała być dla mnie tajemnicą. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a w jej oczach dostrzegłam dumę.
Moja wspaniała przyjaciółka.
Opanowałam strach, który pojawił się na mojej twarzy, po usłyszeniu tego zdania. Anna nie poruszyła nawet ustami. Nie byłam na to gotowa. Nie sądziłam, że będę słyszeć ludzkie myśli z własnej woli. Tak, chciałam potwierdzić swoje domysły, a umysł Anny otworzył się przede mną, jak księga. Czułam jej miłość do Raya i do mnie, bo byłyśmy sobie jak siostry.
Całe szczęście Anna dostrzegła już z daleka swojego chłopaka i nie musiałam na razie przejmować się tym, że coś zauważy.  
Wysiadłyśmy z zaparkowanego pod szkołą samochodu i ruszyłyśmy w stronę Rayana. W tej samej chwili do chłopaka podszedł ktoś, kto intrygował mnie od pierwszej chwili. William uśmiechnął się do mnie lekko, jakby wiedział, że jeszcze przed sekundą chciałam się odwrócić i uciec.
Czarne włosy, postawione miał na żel a umięśnione ramiona i tors, zakrywała czarna koszulka. Był ideałem.
Anna rzuciła się z piskiem w ramiona Raya, a ja stałam tam bezradna przed najpiękniejszym chłopakiem, jakiego widziałam w życiu. Wyczuł chyba moje zmieszanie, bo podszedł jeszcze bliżej i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jestem Will. – przedstawił się podając mi ją.
Odwzajemniłam się tym samym, dukając swoje imię. W życiu, żaden chłopak mnie tak nie onieśmielał.
-Słyszałem, że jesteś świetna z historii sztuki i chciałbym prosić Cię o notatki. – powiedział, uśmiechając się.
-Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się promiennie, moja odwaga i nonszalancja wróciły- Z miłą chęcią. Jednak ja też mam prośbę. Wyjawisz mi, co zrobiłeś Pluskwie ?
Zielone oczy chłopaka zaśmiały się, a moje serce waliło w takt urywanych oddechów.
-To ta matematyczka? – w odpowiedzi potaknęłam leciutko głową. – Widać zadziałał mój urok osobisty.
-Tak, to z pewnością było to. A teraz mi wybacz, bo muszę biec, skserować dla ciebie notatki. – uśmiechnęłam się przepraszająco i odbiegłam w stronę drzwi, zostawiając ich wszystkich za sobą.
-Będę na Ciebie czekać. – jego głos przeszył elektryzującym ciepłem całe moje ciało. Cała znieruchomiałam, bo uświadomiłam sobie, że nie odebrałam tego dźwięku uszami, ale moim umysłem. Odwróciłam się, a Will stał tam, z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Ja sama byłam zbyt zaszokowana, by cokolwiek wyrazić. Odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do szkoły. Dopiero w środku odetchnęłam. To on. Dlatego kojarzyłam skądś głos, który odzywał się czasami w moim umyśle. Tego wspaniałego, ciepłego barytonu, nie da się z żadnym innym pomylić.
Uspokoiłam oddech i weszłam do sekretariatu, by skserować materiały dla chłopaka. Kobieta tam pracująca patrzyła na mnie zdziwiona. Domyślałam się, o co jej chodziło. Rozwiane, płomienne loki, buzia pokryta rumieńcami i przestraszone, niebieskie oczy.
Wyszłam z stamtąd tak szybko, jak się dało i pobiegłam do sali.  Niestety nie zdążyłam wejść przed Pluskwą.
-Panno Morgan, witamy. Jesteśmy radzi, że się pojawiłaś. – w głębi ducha przewróciłam oczami.
-Will, pomóż. – odezwałam się do niego w myślach z nadzieją, że mi się udało.
Całe szczęście, ja też potrafiłam, tak się komunikować, bo chłopak wstał ze swojego miejsca.
-Przepraszam, chciałem zapytać o książki, o których pani ostatnio mówiła. Wciąż ich jeszcze nie otrzymałem. – Will uśmiechnął się do kobiety porażająco, a ta nie zauważyła nawet , kiedy przemknęłam obok niej, do swojej ławki.
-Naprawdę Williamie, nie wiem jak to się mogło stać. Po lekcji pójdziemy dowiedzieć się, dlaczego tak się stało.
-Oczywiście pani profesor. – uśmiechnął się do niej, a kobieta wróciła do prowadzenia lekcji, zupełnie o mnie zapominając.
-Hej, Will. Dzięki. Uratowałeś mnie.
-Nie ma sprawy, ale musisz zrobić coś w zamian.
-Tak? – nasza rozmowa nagle wydała mi się strasznie surrealistyczna. To było wręcz niemożliwe.
-Spotkaj się ze mną dzisiaj wieczorem. Porozmawiamy i takie tam. – słuchając jego głosu, nawet odwrócona, wiedziałam ,że się uśmiecha.
-Dobrze, zgadzam się.
-Serio? Naprawdę się zgadzasz?
-No wiesz, napastujesz mnie w myślach, a ja chcę się dowiedzieć, dlaczego.
Will się zaśmiał, a jego śmiech tu, w moim umyśle, był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki do tej pory słyszałam.  
-W takim razie jesteśmy umówieni. 

___________________________________________________________

Przepraszam, że wstawiam rozdział tak późno, jednakże miałam maturę ustną z angielskiego i musiałam się trochę pouczyć. 
Opowiadanie nabiera tempa i mam nadzieję, że wystarczy mi pomysłów. 
Dziękuje za wszystkie komentarze, a odcinek dedykuję Adrienne , która jakiś czas temu miała urodziny. 

PROSZĘ WAS, ABY KOMENTARZE NIE ZWIĄZANE BEZPOŚREDNIO Z TREŚCIĄ OPOWIADANIA, DODAWANE BYŁY W ZAKŁADCE LOS DIABLOS. 

3 maja 2013

4. Anielica.



Ocknęłam się na swoim łóżku wciąż w szmaragdowej sukience. Alex musiał mnie tu przywieźć. Uniosłam się by wstać, ale zaraz opadłam na łóżko. Zwyczajnie nie miałam siły. Czym były te głosy, co się ze mną dzieje? Cudowny męski głos, który wczoraj szeptał mi do ucha wciąż jeszcze nie uleciał z mojej głowy.
-Mamo!
Drzwi sypialni matki natychmiast się otworzyły i zatroskana kobieta weszła do mojego pokoju. Usiadła na łóżku i mnie przytuliła. Obejmując mnie dotknęła też moich pleców.
-Aua!- odsunęłam się gwałtownie.
-Lila, co się dzieje ?
Zwinęłam się z bólu. Głosy przy tym to nic poważnego.
Czułam jakby ktoś wbijał mi w plecy gwoździe. Ból rozprzestrzenił się teraz na całe ciało. Cała płonęłam . Każda komórka niewyobrażalnie paliła. Głośny krzyk wydzierał się z moich ust, ale nie mógł uśmierzyć płomieni.
-Lila, posłuchaj mnie! Poradzisz sobie!- głos matki oddalał się coraz bardziej.
-Czy ja umieram?
-Nie skarbie, wręcz przeciwnie. Dopiero się rodzisz.
I nagle ból odszedł równie niespodziewanie jak się pojawił. Nie byłam w stanie opanować drżącego ciała. Teraz to już przesada. Gdybym tylko mogła uciekłabym z własnego ciała.
Matka patrzyła na mnie z troską.
-Wreszcie mogę Ci wszystko wyjawić. Chodź, pomogę Ci wstać.  
Podciągnęła mnie i zaprowadziła do lustra, wciąż mocno mnie trzymając.
-Obróć się- nakazała- i obejrzyj swoje plecy.
Zrobiłam to, co powiedziała i doznałam zaskoczenia po raz kolejny. Cholera! Co to jest?!
Między łopatkami pojawiły się dwie zgrubiałe linie. Dotknęłam ich leciutko palcami i aż się zachwiałam z bólu. Bolało przeraźliwie.
-Nie dotykaj ich kochanie. Przez kilka dni będą bolały i może być gorzej niż dziś.
Spojrzałam na nią przerażona. Jak to gorzej !? Całe moje ciało odrzuciło od siebie tę myśl.
-To da się gorzej? I co to jest do cholery?!
Matka spojrzała na mnie z dezaprobatą.
-Wyrażaj się.
-To powiedz mi wreszcie, co się dzieje.
-Cóż, wyrastają Ci skrzydła.
Utkwiłam zaszokowane spojrzenie w jej twarzy, ale niestety nic nie wskazywało na to, że to żart. Z zapartym tchem wyczekiwałam jej perlistego śmiechu.
-Mówisz serio, prawda? – kobieta w odpowiedzi pokiwała głową.
-W dniu 17 urodzin młode anioły zaczynają dorastać, to dzień, w którym zaczynają kształtować się skrzydła.
-I nie mogłaś mi nic powiedzieć?
-Nie Lila, byłam związana przysięgą, jaką składa każdy anioł.
Wszystko w mojej głowie szalało. Każdy anioł. Czyli ona też nim jest. Gdyby ktoś usłyszał tę rozmowę, to już dawno byłby tu egzorcysta.
-Nie jestem już aniołem- powiedziała, jakby w odpowiedzi na moje niewypowiedziane myśli- Odeszłam, kiedy Twój ojciec opuścił niebo na zawsze. Nie mogłam Cię z nim zostawić. Byłaś takim bezbronnym maleństwem.
Po jej policzkach popłynęły lśniące łzy. Chwilę później zorientowałam się, że ja sama też płaczę.
-Musisz wiedzieć, że anielskie dzieci nie dorastają ze swoimi prawdziwymi rodzicami. Jesteś jedyna i wyjątkowa.
-A czy anioły nie są nieśmiertelne? – to pytanie aż cisnęło mi się na usta, jakim cudem ona jest człowiekiem.
-Każdy anioł może odejść i stać się człowiekiem , jeśli taka jest jego wola. Jednakże taki czyn jest wręcz niespotykany, bo rozłąka z Bogiem jest niezwykle bolesna.
-A ojciec, on również jest człowiekiem ?
-Nie skarbie, on odszedł zachowując swoją nieśmiertelność. Stał się upadłym aniołem.
Wzdrygnęłam się na samą myśl. To wszystko jest nie do zniesienia.
Matka przytuliła mnie do siebie uważając by nie dotknąć zalążków moich nowych skrzydeł.
Kim ja jestem?
Wokół mnie świat zaczął szumieć, tak jak na kolacji u ojca. Z masy dźwięków wydostał się jeden. Zniewalający głos szeptał mi uspokajająco do ucha.
-Moja śliczna anielica. Jesteś taka piękna i przez to jeszcze bardziej za Tobą tęsknię.
Odsunęłam od siebie wszystko, co działo się w mojej głowie. Elektryzujący głos powoli zniknął, a wraz z nim szumiące dźwięki.
-Muszę wyjść, pomyśleć.
-Dobrze, tylko nie wracaj późno.
Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po północy. W takim razie ‘późno’ znaczy ‘rano’.
Złapałam kluczyki od chevroleta i wybiegłam w chłodną, orzeźwiającą noc.
To był bardzo długi dzień.  

___________________________________________________________
Niespodzianka ! ;) 
Jestem strasznie ciekawa co powiecie o tym odcinku.  ;) 
Blog znów wraca do żywych, bo zawieszenie nie ma sensu. 
Niedługo wraz z Lil będziemy miały dla was małą niespodziankę. Dowiecie się o niej więcej czytając rozdział 6, który jeszcze przed wami. 
Liczę na ciepły odbiór.  ;d

23 kwietnia 2013

3. Głos.



Od 10 minut stoję przy oknie i wyglądam Alexa. Noż po prostu zwariować można. Co prawda jeszcze się nie spóźnił, ale mógłby przyjechać tak z 15 minut wcześniej.
Moje rozmyślania przerwał chrzęst żwiru na podjeździe. Alex.
Zadzwoniłam wczoraj do ojca i powiedziałam mu, że nie musi po mnie przyjeżdżać. Tylko o Aleksie zapomniałam wspomnieć.
Otworzyłam drzwi zanim chłopak zdążył zapukać. Na mój widok od razu się rozpromienił. W garniturze wyglądał zjawiskowo
-Widzę, że ktoś tu się niecierpliwi.
Alex nachylił się i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Spadaj! -natychmiast wyrwałam się z jego ramion- Pognieciesz mi sukienkę i rozwalisz włosy.
Chłopak przewrócił oczami i westchnął teatralnie.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet. Gdybym Cię nie przytulił to byś się obraziła.
Posłałam mu moje mordercze spojrzenie. O dziwo podziałało.
Sięgnęłam do torebki po komórkę żeby wysłać smsa do Annie i w tej samej chwili mój telefon irytująco zapiszczał. Wiadomość była od nieznajomego numeru:
Nie mogę doczekać się naszego dzisiejszego spotkania.
-Kto to ? – spytał zaciekawiony Alex.
Spojrzałam na niego szybko.
-Annie. Życzy nam powodzenia.
-Oo fajnie. Podziękuj staruszce.
-Oj, naszej Annie to by się nie spodobało. – mrugnęłam do niego i z uśmiechem na ustach wybiegłam z domu ciągnąc go lekko.
-Liluś pięknie wyglądasz. Powinniśmy częściej chodzić na takie imprezy dla sztywniaków, żebym mógł Cię taką piękną oglądać.
Nastroszyłam się na te słowa.
-Więc sugerujesz, że zwykle wyglądam beznadziejnie ?
Alex wywrócił oczami. Tak wiem, dobijam go.
-Zawsze wyglądasz pięknie, a dzisiaj wyjątkowo.
Wsiadłam do jego czarnego Merca, ułożyłam się wygodnie na fotelu i odpłynęłam wsłuchana w przeboski głos Erosa Ramazzottiego.
  
-Hej mała, jesteśmy na miejscu.
Otworzyłam szybko oczy i wyjrzałam za szybę. Do ogromnej rezydencji prowadziła wąska piaszczysta droga, którą trzeba było przejść pieszo. Ojciec mógł, chociaż zainwestować w jakiś dowóz pod drzwi. Myśli, że chce mi się taki kawał iść?   
Alex wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co jest ? –zaśmiał się cicho.- To, że nigdy nie jeździliśmy na takie wystawne przyjęcia nie znaczy, że nie jestem szarmancki.
Ujęłam jego wyciągniętą dłoń i wysiadłam z auta, po które już ktoś się pojawił.
Młody chłopak w uniformie zmierzył nas wzrokiem a potem poprosił Alexa o kluczyki i zaraz odjechał.
Alex wziął mnie pod ramię i zaczęliśmy iść w stronę domu mojego ojca.
Zrobiło się tak zimno, że natychmiast pożałowałam, że nie wzięłam mojej starej kurtki. Oczywiście Alex to zauważył.
-Z zakrytymi plecami byłoby Ci dużo cieplej.- uniósł znacząco brew.
Tak, zapomniałam wspomnieć, że moja sukienka z tyłu ma wycięcie sięgające do brzegu koronkowych majtek. Te całe szczęście kupiłam sama, a nie dostałam od ojca.
 Alex rozbawiony zdjął czarną marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona i przyciągnął do siebie.
-Wiem, że to głupie i pewnie zupełnie nie na miejscu, ale udawajmy przed Twoim ojcem, że jesteśmy parą.
Zaczęłam się śmiać. On żartuje. Prawda?
Poczułam, że chłopak u mojego boku zrobił się cały spięty.
-Już dobrze, nie gniewaj się. Jesteś pierwszy na liście moich potencjalnych chłopaków.
Muszę jeszcze tylko wymyślić jak będę Cię nazywać.
Chłopak rzucił mi pytające spojrzenie.
-No błagam Alex, przecież pary wymyślają sobie czułe przezwiska. Jak możesz tego nie wiedzieć.
- To ‘mała’ Ci się nie podoba? Myślałem, że to jest już ustalone. – spojrzał na mnie spod długiego wachlarza rzęs.
-Jesteś okropny.
Chłopak zaczął się śmiać, ale zaraz skończył widząc moją minę. Doszliśmy do rezydencji ojca. Szare, marmurowe ściany zmroziły mnie swoim chłodem i przeraziły pustką.
Przysunęłam się jeszcze bardziej do Alexa , a on uniósł delikatnie moją brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
-Lila wszystko będzie dobrze. Nie będziesz tam sama, na pewno Cię nie zostawię. Jeśli będziesz chciała wyjść to po prostu to zrobimy i już.
Wzruszona i lekko przerażona zdołałam wykrztusić zwykłe ‘dziękuję’. Muszę wziąć się w garść. Nie wolno mi okazać słabości.
-Okey, idziemy. – zdeterminowana zapukałam do drzwi. Otworzyły się niemal natychmiast i zobaczyłam przed sobą Thomasa Morgan, mojego ojca. Ten spojrzał zdziwiony na Alexa ale nie skomentował tego.
-zapraszam, wejdźcie do środka.
Przedstawienie czas zacząć.
-Tato, chciałam Ci przedstawić mojego chłopaka, Alexandra .
Ojciec uścisnął wyciągniętą dłoń chłopaka przyglądając mu się podejrzliwie. Po chwili przeniósł wzrok na mnie i ujrzałam za chwyt w jego oczach .
-Liliano wyglądasz przepięknie. Pozwól, że dam ci jeszcze jeden prezent.
Z kieszeni marynarki wyjął płaskie pudełko. Otworzył je a ja umarłam.
-Jest przepiękny !
Patrzyłam na delikatną, diamentową kolię.
W oczach ojca błysnęło zadowolenie, ale ja nie będę grzeczną dziewczynką. Niech to sobie wybije z głowy. Z zadziornym uśmiechem podałam naszyjnik Alexowi, który wreszcie zdjął rękę z mojego biodra. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała załatwić sobie zakaz zbliżania się. Wystarczy, że pokażę te wszystkie siniaki od jego zaciśniętych palców .
Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę reszty domu. Z za ogromnych drzwi słychać było szmer wielu głosów. Ujęłam Alexa pod ramię i ruszyliśmy za ojcem do Sali ukrytej za drzwiami.
Kiedy tam weszliśmy to aż mnie zatkało. Ogromna sala była pełna ludzi ubranych w wieczorowe stroje. Nikt z nich nie wyglądał zwyczajnie. Byli potwornie piękni. Kobiety o ciałach modelek i mężczyźni tak przystojni, że aż zapierali dech w piersiach. Nawet starzy już ludzie zachowali część dawnego piękna.
Podeszła do mnie drobna staruszka o kolorze świdrujących oczu w takim samym odcieniu co moje. Ukłoniła mi się lekko.
-Witaj Liliano. Nie mogłam się już doczekać naszego spotkania. Tyle mogę cię nauczyć. – było w niej tyle zapału.- Oj, przepraszam nie przedstawiłam się. Katharine Morgan.
-Jesteś moją babcią?- kobieta z pewnością dostrzegła mój strach i niepewność, bo przytuliła mnie mocno.
-Mamo, daj jej spokój.Czas już zaczynać.
Ciemność za oknami rozświetliła blada poświata księżyca. Cała sala patrzyła na mnie wyczekująco. O co im chodzi? Poczułam się jak zwierze zamknięte w klatce.
Skupiona na twarzach nieznajomych mi ludzi wzdrygnęłam się, kiedy poczułam dotyk ojca na moim ramieniu. Zaprowadził nas do ogromnego stołu, przy którym siedziało już większość nieznajomych. Moje miejsce było tuż obok ojca, u szczytu stołu.
Kiedy tylko moje dłonie opadły na delikatny materiał sukni przejął je Alex dodając mi otuchy. Z wymuszonym uśmiechem spojrzałam w oczy ojcu, a ten spoglądał lekko zaniepokojony na moje nagie plecy.
-Liliano jak się czujesz?- zapytał.
-Cudownie. Miałeś mi coś powiedzieć.
-Tak, ale to później. Jedzmy teraz.
Z trudem przełykałam pyszności, które znajdowały się na stole. Pod spojrzeniami tych wszystkich ludzi nie byłam w stanie nic zrobić. Czułam, że Alex tak samo skrępowany.
-Kochanie- ciszę przerwała Katharine (nie byłam w stanie nazywać ją babcią) – musimy wszyscy przyznać Twojemu ojcu, że wyglądasz przepięknie.  Staruszka uśmiechnęła się promiennie.
-Głupia dziewczyna pomyśli, że jest lepsza od nas. !
Odwróciłam się natychmiast w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa, ale nikogo nie zobaczyłam. To nie mógł być nikt przy stole, bo starsza kobieta budziła szacunek. Ja bym się nie odezwała.
-Cieszę się, że się spotykamy.- tym razem głos, który zabrzmiał mi w uszach był inny. I jestem pewna, że już go gdzieś słyszałam.
-Kim jesteś?- powiedziałam w myślach.
-Niedługo się przekonasz. – głos mi odpowiedział. Co tu się dzieje ?
  Nagle z pojedynczych głosów zrobiła się ich cała masa. Rozrywały mi głowę na kawałki. Niechciany krzyk wydarł mi się z ust. Siedzący u mego boku Alex gwałtownie wstał.
-Dość tego! –pomógł mi wstać, bo sama nie byłam w stanie .
-Drogi chłopcze, usiądź. – zamroczona rozpoznałam głos ojca – Ona sama musi dokonać wyboru.
Głosy uderzyły mnie kolejną falą.
 I więcej już nic nie pamiętam…  

__________________________________________________________

Wybaczcie, ten post powinien znaleźć się tu już dawno temu. Liczę, że wam się spodobają te moje wypociny xD 
Tak jak pisze w INF. blog jest zawieszony do 22 MAJA. 
Trzymajcie za mnie kciuki, niedługo matury. 

Isabella. 

6 kwietnia 2013

2.Odcienie szmaragdu.



Weszłam do domu cicho zamykając drzwi, licząc na to, że matka znów siedzi u fryzjera i chwilowo będę mieć spokój.
-Lila, kochanie. Wróciłaś już.
Przewróciłam oczami. No cóż nie można mieć w życiu wszystkiego.
-Dzięki za samochód. Jest świetny.- uśmiechnęłam się lekko spięta. Kiedy jest uśmiechnięta i tak uradowana to z pewnością chodzi o ojca.
-Dzwonił tatuś.
Bingo. Z omdlewającym westchnieniem opadłam na sofę w salonie. Oburzona matka posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. Skoro wie, że go nie trawię, to, czemu z takim idiotycznie radosnym głosikiem o nim wspomina? Nigdy nie zrozumiem tej kobiety.
-Zaprosił Cię na kolację z okazji twoich 17-stych urodzin.
-Dobrze, że zadzwonił i Ci o tym powiedział, bo pewnie byś zapomniała, kiedy urodziła się twoja córka. – warknęłam.
-Lila przestań. Ten dzień zapamiętam już do końca życia.
Z zaskoczeniem zauważyłam, że po jej radosnej twarzy przez chwilę przebiegł cień smutku. Czyżby coś przede mną ukrywała ?
-Przyjedzie po Ciebie jutro koło 18. Zapomniałabym, przysłał Ci coś. Nie wiem, co to, nie otwierałam.
Oo, staruszek zaczął się starać. Świat zwariował.
Mama podeszła do dużej szafy w korytarzu i wyjęła z niej sporawe pudełko owinięte błyszczącym papierem. Wzięłam je w dłonie i poczułam, że wcale nie jest takie ciężkie, na jakie wyglądało.
Spojrzałam na zaciekawioną matkę i bez słowa ruszyłam po schodach do swojej sypialni. Od razu, kiedy się tam znalazłam zamknęłam drzwi na klucz i zabrałam się za rozpakowywanie prezentu. Odgarnęłam delikatnie gładki materiał z wierzchu złotego pudełka. Zaciekawiona zajrzałam do środka i aż zaparło mi dech od widoku zawartości.
Ojciec z decydowanie się postarał. Może mu zależy na tym, żeby odbudować naszą relację, kto wie.
W pudełku leżała wspaniała, szmaragdowa suknia z jedwabiu. Wyjęłam ją i przyłożyłam do siebie. Z wielkiego lustra zajmującego całą ścianę spoglądała na mnie niska, rudowłosa dziewczyna. Szybko zdjęłam moje ubrania i włożyłam na siebie to cudo. Nawet nie chcę wiedzieć ile ojciec za nią zapłacił.
Przyglądałam się swojemu sobowtórowi w lustrze i nie dowierzałam, że widzę tam siebie. Kolor sukni nadał głębi moim niebieskim oczom, no i wreszcie przestałam być przeraźliwie płaska. Wróciłam do łóżka i zajrzałam do pudełka. W środku kryły się jeszcze jedwabne czółenka w kolorze sukni i mała koperta. Jej zawartość jeszcze bardziej mnie zaskoczyła.

Kochana Liliano,
Pragnę przeprosić Cię za te wszystkie lata mojej nieobecności. Chciałbym wszystko naprawić. Nie miej mi za złe tego, co się stało. Pod czas kolacji wszystko Ci wyjaśnię. Mam nadzieję, że prezent Ci się spodobał.
T.Morgan

Zdjęłam sukienkę i odwiesiłam ją do szafy, poczym skuliłam się na łóżku. W głowie przewijały mi się te wszystkie wspaniałe obrazy z dzieciństwa. Ja i tata stojący na pięknym jachcie, szczerzący się do mamy robiącej nam zdjęcie. Mała włoska knajpka, gdzie świętowaliśmy moje 10 urodziny, albo widok śmiejącej się jak wariatki mamy.
Z oczu popłynęły mi łzy, które już od tak długiego czasu powstrzymywałam. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Anny.
-Halo ?
-Cześć Annie.
-Lila! Miałam do Ciebie dzwonić, chociaż dziwię się, że Alex tego jeszcze nie zrobił.
Na samo wspomnienie o moim przyjacielu, moje chłodne serce momentalne się rozgrzało.
-Alex wrócił?! Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił. Strasznie się za nim stęskniłam.
-Chcieliśmy zrobić Ci urodzinową niespodziankę, no, bo przecież nie ma lepszego prezentu niż przyjaciele w komplecie, prawda skarbie ?
-Och Annie. – Kolejne łzy spływały po moich policzkach.
-Dobra, koniec tych wzruszających tekstów. Ubieraj się i przyjeżdżaj po mnie.
-Haha, widzę, że wykorzystujesz fakt, że mam takie cudeńko, żeby nie jeździć już swoim gruchotem ?
-Taaak, przejrzałaś mnie. Coś jeszcze pani detektyw? Bo jak nie to się wreszcie rusz i nie każ Alexowi czekać.
-Będę za parę minut. –Rozłączyłam się i w padłam od razu w panikę. W co ja się ubiorę, to nie może być coś zwyczajnego. Przegrzebując szafę znalazłam szmaragdowy sweterek, który dostałam od Alexa. Ciekawe czy jeszcze pamięta? I cóż za przypadek, że od ojca dostałam kreację w tym samym kolorze. Może mnie śledzi.
Zaśmiałam się do własnych niepoważnych mysli i zabrałam się do szykowania. Po chwili byłam już na dole z kluczykami do chevroleta w jednej i starej dżinsowej kurtce w drugiej ręce.
-Mamo wychodzę ! – ale nikt mi nie odpowiedział. Pewnie znów jest w kościele. Od odejścia ojca spędza tam dużo czasu. Ale nie mnie ją osądzać.
Jadąc w stronę domu Anny delektowałam się cichym pomrukiem silnika i szybkością, jaką to autko osiągało.
Anna czekała już na podjeździe i kiedy się zatrzymałam natychmiast wsiadła do samochodu.
-Pani Snow daje się we znaki ?
Annie spojrzała na mnie rozdrażniona.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Co się stało, jak dzwoniłaś miałaś taki zmieniony głos?
-Ojciec zaprosił mnie na urodzinową kolację.
-Cholera! Jutro ? – spojrzałam na nią zdziwiona i potaknęłam. – Twój ojciec zepsuł naszą niespodziankę.
-Annie, niczego nie chcę. Wystarczy mi, że mam was. Tylko, że nie chcę tam iść. Wolałabym ten czas spędzić z wami.
Naprawdę nie chciałam zostać z ojcem sama. Miałam problemy by rozmawiać z nim przez telefon, a co dopiero się spotkać.
Wiem. !
-Annie, myślisz, że Alex się zgodzi ?
-Skarbie on zrobi dla Ciebie wszystko.
Z zadowolonym uśmiechem oddałam się przyjemności prowadzenia mojego nowego autka.
 Przez te dwa miesiące niemal zapomniałam jak wygląda dom Alexa. Trochę się tu pozmieniało. Na trawniku pojawił się piękny klomb kwiatów a podjazd rozświetlały malutkie lampki.
Alex stał z uśmiechem w drzwiach domu. Rzuciłam się do niego, nie zamykając nawet drzwi samochodu. Zrezygnowana Anna zrobiła to za mnie z ironicznym uśmieszkiem.
Wtuliłam się w jego ramiona i szybko spojrzałam mu w oczy. Były o kilka odcieni ciemniejsze od moich i migotały radosnymi ognikami. Blond włosy miał jak zwykle seksownie roztrzepane. Wciąż nie mogę nadziwić się, dlaczego jeszcze nie ma dziewczyny.
-Tęskniłem za Tobą- odezwał się swoim cudownym ciepłym głosem.- Chodź do środka, mam dla Ciebie prezent.
-Dzięki Alex. Zawsze uwielbiałam w Tobie to, że zawsze mnie ignorujesz.- powiedziała Anna wesołym głosem.
-Annie, nie gniewaj się. Dla Ciebie też coś mam.
Weszliśmy wszyscy do domu, w którym unosił się rozkoszny zapach pieczonych ciasteczek.
-Dzień dobry pani Mckenzie, miło panią widzieć. Pięknie pachnie. – uśmiechnęłam się do pięknej wysokiej blondynki, po której Alex odziedziczył całą swoją urodę. 
- Lila.- kobieta uśmiechnęła się.- Dobrze, że już jesteś, bo Alex był cały rozgorączkowany zastanawiając się, kiedy wreszcie się zjawisz.
-Mamo, przestań. – na policzkach chłopaka zakwitły delikatne rumieńce, które dodały mu jeszcze więcej uroku. – Chodźcie do mnie. Pokażę wam wasze prezenty.
Alex przez dwa ostatnie miesiące był u rodziny we Włoszech, choć wcale nie wyglądał tak, by odziedziczył, choć część genów po ojcu.
W pokoju chłopaka czułam się lepiej niż gdziekolwiek indziej.
Alex podał mi małą paczuszkę. W środku był szmaragdowy szal i takież kolczyki.
-Będą pasowały do sweterka. Zastanawiałem się czy go włożysz.
-Och, Alex. Są piękne. A wracając do szmaragdowego to muszę Ci coś opowiedzieć.
Kiedy streściłam mu już całą sytuację z dzisiejszego popołudnia, chłopak przytulił mnie do siebie i głaskał po włosach.
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Lila, pytaj. Zawsze.
-Pójdziesz tam ze mną, proszę?
Spojrzał na mnie odrobinę niepewnie, ale zaraz uśmiechnął się .
-Z przyjemnością mała. Zawsze z chęcią Ci towarzyszę.
Problem rozwiązany. Byle jutro wszystko poszło dobrze.  

_______________________________________________________________________

Uaaa, wyszedł naprawdę długi. Mam nadzieję, że wytrwaliście skoro czytacie teraz te słowa , i że się wam podobało.
Adrienne, czy to Ci przypomina zmierzch ? xd

Pozdrawiam,
Isabella

5 kwietnia 2013

1. Zielonooki.



Noc. Ciemność. W ciszę uśpionego miasta wkradał się cichy stukot butów o asfalt. Odwróciłam się po raz kolejny, by znów przekonać się, że mam  przed kim uciekać. Szaleńczy bieg zdawał się nie mieć końca, kiedy nagle przede mną pojawiła się ściana budynku. Byłam tu kiedyś i dom dziecka był tak samo ponury zarówno w dzień jak i w nocy. Dobiegłam do sierocińca i oparłam się o zimną ścianę. Ciemna postać była coraz bliżej. Głuchą ciszę wypełniał głos bicia mego serca, z każdą chwilą coraz szybszy i głośniejszy.
  Przyparta do muru musiałam dać za wygraną. W starciu z mężczyzną nie miałam żadnych szans. Chropowata ściana boleśnie otarła mi skórę , jednak nie miałam już siły odsunąć się, byłam zbyt wyczerpana. Mężczyzna pochylił się nade mną . Czułam jego oddech na szyi, jego dłonie zaciskały się na moich rękach. W rozproszonym świetle latarni błysnęły jego zielone oczy i wtedy..
—Lila! 
Otworzyłam  oczy i gwałtownie usiadłam. Całe ciało miałam zgrzane i spocone. Już zapomniałam jak to jest, kiedy śni się tak intensywne sny. Takie właśnie najbardziej mnie przerażają. Nie wiem, czego mogę się spodziewać. —Skarbie, nie zdążysz do szkoły!
—Już idę, mamo.
Wyskoczyłam z łóżka i szybko się ubrałam. Jeszcze tylko ochlapię twarz i jestem gotowa. Matka nie może dowiedzieć się, że to znów się dzieje.
Zbiegłam na dół i wpadłam do kuchni, a tam czekała na mnie miła niespodzianka. Naleśniki z Nutellą!
— Mamo dzięki, kochana jesteś.
Mniam, pierwszy dzień szkoły zaczyna się tak cudownie, byle tylko tak pozostało. Wchłonęłam w siebie te pyszności w ekspresowym tempie i wyszłam z domu.
Tam czekała na mnie kolejna niespodzianka.
Podbiegłam w podskokach do mojego nowego, ślicznego autka. Z zapałem przejechałam palcami po lśniącej karoserii i wsiadłam do środka. Pachniało pięknym zapachem nowości. Niechętnie wyszłam z mojego cudeńka, i odwróciłam się do mamy stojącej na werandzie. Twarz miała rozpromienioną uśmiechem.—Podoba się?
—Tak, jest piękny. —Przytuliłam ją mocno i pocałowałam w policzek.
—A teraz jedź już do tej szkoły, bo nie potrzeba mi telefonów już pierwszego dnia.
—Ok, już jadę mamo.
Wsiadłam do mojego nowego chevroleta. Wreszcie nie musiałam chodzić pieszo. Będę teraz miała troszkę więcej wolnego czasu.
Jadąc rozglądałam się napotykając spojrzenia znajomych twarzy. Wśród nich była Anna.
—Hej, Annie!
—Lila, wow! Mama?
—Tak, wsiadaj, bo mamy tylko pięć minut.
—Spadłaś mi z nieba. Szkoda, że moi rodzice nie zrobili mi takiego prezentu.
Rodzice Anny nie mieli zbyt wiele kasy, ale za to w ich rodzinie panowała tak przyjazna atmosfera, że oddałabym wszystko żeby mieć taki dom, jak ona. Mój był tak cholernie nienormalny, choć zdarzały się wyjątki, takie jak dzisiejszy poranek.
—Nie narzekaj, Annie, wiesz, że chętnie bym się zamieniła. ­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­
—Wiem, wiem. Dobra chodźmy już, bo Pluskwa się wkurzy.
Pluskwa to nasza nauczycielka od matmy , która podsłuchuje wszystkie rozmowy. Jednak słuchając o życiu miłosnym Annie, nawet na jej policzkach pojawiają się wypieki. A co dopiero mówić o mnie.
Wpadłyśmy do klasy tuż przed Pluskwą, ale i tak udało nam się zarobić spojrzenie pełne politowania. Wszyscy wiedzą, co sądzi o spóźnianiu. Przywitałam się z moimi kolegami z klasy i usiadłam obok Annie. Rozglądając się, dostrzegłam z zaskoczeniem kilka nowych twarzy. Do Angel City nikt nie przyjeżdża. Wszyscy raczej wyjeżdżają. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię mojego miasteczka, jest pełne uroku, i są tu ludzie, których uwielbiam, ale chciałabym w żuciu osiągnąć coś więcej.
Przypatrując się dwóm nowym dziewczynom, bliźniaczkom, od razu je znielubiłam. Miały blond włosy i głupawy uśmieszek. Co prawda były ładne, ale nie przesadzajmy.
Założyłam swoje brązowe włosy za ucho, próbując je jakoś okiełznać. Przez ten poranny zamęt nie zdążyłam nic z nimi zrobić.
I wtedy do klasy wszedł ktoś jeszcze. Wysoki, czarnowłosy chłopak. Sam jego widok przyprawił mnie o dreszcze. Jedno spojrzenie w stronę śliniących  się bliźniaczek, upewniło mnie, że działa tak nie tylko na mnie.
—William Blake? — Pluskwa spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Biedny, ta kobieta już go nie lubi. Wreszcie odczepi się ode mnie i Annie.
—Tak, proszę pani. Przepraszam za spóźnienie. Zepsuł mi się samochód, a potem nie mogłem znaleźć odpowiedniej sali.
—Usiądź już. Książki musisz na razie dzielić z kolegą z ławki. Jutro dostaniesz własny komplet.
—Dobrze, dziękuję— Uśmiechnął się do niej tak czarująco, że kobieta natychmiast złagodniała.
Chłopak z gracją przeszedł przez rząd ławek i usiadł na wolnym miejscu z Rayanem, obecnym chłopakiem Anny, która natychmiast zaczęła komentować jego przybycie.
—Lila, zobacz, jaki jest boski. Gdybym nie była z Rayem, natychmiast bym się za niego zabrała.
—Pierwsza osoba, która poskromiła Pluskwę- powiedziałam z uznaniem. — Jest strasznie intrygujący.
—Skoro tak, to bierz się za niego dziewczyno.— Annie zaczęła tak chichotać, że nawet oczarowana Pluskwa zwróciła jej uwagę.
Rozważając słowa przyjaciółki zerknęłam przez ramię i napotkałam wzrok Williama. Uśmiechnęłam się blado i wróciłam do świata trygonometrii.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, czarnowłosy od razu ruszył do wyjścia. Przechodząc obok spojrzał na mnie, a jego zielone oczy zapłonęły intensywnością i zaraz poszedł dalej. Na jego widok,  aż zachłysnęłam się powietrzem. To on. To jego oczy widziałam we śnie.
Zrezygnowana pokręciłam głową i wyszłam z klasy. Teraz jego oczy, czarne włosy, czarujący uśmiech i wspaniała sylwetka będą mnie prześladować w snach. Pierwszy raz nie mogłam doczekać się nocy.
______________________________________________________________________

Rozdział poprawiony, a z pomocą przyszła mi SONNABETH z Betowania.
Kłaniam się do stóp.
______________________________________________________________________
Wow. Jestem z siebie dumna ;d . Nie jestem pewna, czy przypadnie wam do gustu, ale cóż mnie się podoba.
Piszcie co sądzicie, ;)
Ze szczególnymi pozdrowieniami dla NightHunter i mistic soulthief  <3

3 kwietnia 2013

New beginning.

Okey, a więc początek.
Mam nadzieję, że tu będę systematyczna ;d <będzie ciężko> .
W niedługim czasie pokaże się tu pierwszy odcinek opowiadania, nie wiem czy to będzie kontynuacja czegoś stąd http://secretsofmysoul.bloog.pl czy może zacznę pisać coś nowego. W każdym razie trzymajcie kciuki.

Kisses,
Isabella.