22 lipca 2013

7. Rozdarte serce.



— Cicho, maleńka. – Anna gładziła delikatnie moje włosy. — Zobaczysz, wszystko będzie dobrze.
— Annie, nic nie będzie dobrze. — Wtuliłam się w nią, mocząc łzami jej sukienkę. — Przepraszam, że cię wyciągnęłam z randki.
— Lila, zrobiłabyś to samo dla mnie.
Patrząc na przyjaciółkę, nie widziałam w niej odbicia samej siebie. Ona mnie wspierała, a ja musiałam ją okłamywać. Wspaniała ze mnie przyjaciółka, nie ma co.  
Nie chciałam wrócić do domu, więc postanowiłam zostać u Anny. Kiedy przyjechała, czekałam już pod jej domem. Musiałam patrzeć na pocałunki, którymi obdarzyła Rayana na pożegnanie. Przypominał mi się wtedy Will, który patrzył na mnie ze strachem. Bał się odrzucenia po tym, jak wyjawił mi prawdę o sobie. Tyle, że nie powiedział mi wszystkiego, zataił przede mną najważniejsze rzeczy.
— Nie zamartwiaj się, nie warto. — Zmusiłam się do uśmiechu i podniosłam się z jej łóżka. Wspaniała z niej przyjaciółka, ale nie może mi pomóc. Nie tym razem. Nadeszła pora, bym wzięła to wszystko we własne ręce.
— Annie, jadę do domu. Nie martw się już o mnie, poradzę sobie.
— Jak zwykle. — Westchnęła dziewczyna, jednak ruszyła wraz ze mną do wyjścia.
Tym razem jadąc moim chevroletem, nie roniłam już łez. Byłam zdeterminowana, by poznać wreszcie prawdę.
Wpadłam jak burza do domu, który przywitał mnie ciszą i pustką. Mamy znów nie było w domu. Położyłam się na chwilę na naszej starej, zielonej kanapie, która stała w salonie od niepamiętnych czasów. Mama chciała ją wyrzucić, jednak nie zgodziłam się na to, bo była niesamowicie wygodna. Cały salon, wypełniony był meblami i przeróżnymi drobiazgami, które przywiozłyśmy z mamą, z naszych podróży. Przeciągnęłam się, ułożyłam wygodniej i zasnęłam ukojona ciszą.

Uniosłam zaspane powieki i rozejrzałam się po pokoju. Wydawało mi się, że słyszę kogoś w kuchni. Zsunęłam się z kanapy i pobiegłam tam cicho. Ku mojemu zaskoczeniu kuchnia była pusta. Tyle dzisiaj się dziwnych rzeczy wydarzyło, że obecność kogoś obcego nie byłaby niczym niezwykłym.
Rozejrzałam się po małym pomieszczeniu. Wszystko wydawało się być na swoich miejscach. W kuchnię matka włożyła dużo serca. Każdy szczegół był dopracowany. Pamiętam, jak wybierałyśmy kolor ścian, a ona przez pół dnia zastanawiała się, nad odpowiednim odcieniem brązu.
Na blacie jednej z szafek dostrzegłam niedużą, białą kopertę. Zaintrygowana otworzyłam ją, nie zastanawiając się długo. Wiadomość, która się tam znajdowała, mimo swojej niezwykłości nie była mnie w stanie zaskoczyć. List pochodził z Anielskiej Akademii.

Droga Panno Morgan,

Z chwilą, gdy ukończyła Pani siedemnaście lat, rozpoczął się nowy etap w Pani życiu. Chcielibyśmy pomóc Pani, rozwijać nowo nabyte umiejętności.
Miejscem, w którym każdy anioł może liczyć na takie wsparcie, jest Anielska Akademia.
Szkoła położona jest na północy Włoch, we Florencji, gdzie za dwa dni, rozpocznie się pierwszy semestr nauki.
Prosimy o zabranie jedynie niezbędnego bagażu. W garderobę i wyposażenie pokoju będzie Pani mogła, zaopatrzyć się na miejscu.
Załączamy bilet lotniczy i mamy nadzieję spotkać się z Panią, na florenckim lotnisku.
Wszelkie formalności, w pani starej szkole zostały już dopełnione.  

Z poważaniem,
Dyrekcja Anielskiej Akademii.
      

Napełniłam płuca powietrzem, chcąc się trochę uspokoić. Nie często dostaje się takie wiadomości. W kopercie, tak jak to było napisane w liście, znalazłam bilet do Florencji. Samolot miał wylatywać jutro, o 10:00. Przynajmniej będę miała zgodę mamy, no i uwolnię się choć trochę od tych irytujących myśli. Od Willa. Nie dał mi powiedzieć ani słowa, ani nawet się zastanowić, pomyśleć. To on był w zmowie z moim ojcem, a jak zwykle cała wina spadła na mnie. I gdzie tu sprawiedliwość?
Korciło mnie strasznie, by poszukać gdzieś Willa i wszystko wyjaśnić, ale odpuściłam sobie. Wrażeń, jak na jeden dzień, miałam już wystarczająco. Spakowałam najpotrzebniejsze rzeczy i trochę ubrań do walizki, by rano mieć to już z głowy.   

Wysoka dziewczyna stała pod ołtarzem, a jej długie, czarne włosy opadały falami na płomiennie czerwoną suknię. Głowę okalała delikatna tiara i rubinowy welon. Z jej ust płynęły słowa małżeńskiej przysięgi, a w oczach igrał błysk zwycięstwa. Mężczyzna obok, patrzył w dal, niewidzącym wzrokiem. Powtarzał te same słowa, co kobieta w czerwieni.
Samotna łza spłynęła po jego policzku. Po raz pierwszy zapłakał. Mężczyzna z  rozdartym sercem.  

Obudziłam się z przekonaniem, że gdzieś już tę dziewczynę widziałam. A nawet jeśli nie, to mogę być pewna, że ją spotkam. Moje sny zawsze się sprawdzają. Będę na tym ślubie i będę zmuszona patrzeć, jak ta krótka chwila rozerwie serce mężczyźnie, który nigdy nie uronił jeszcze żadnej łzy. 
Jednak nie ma co rozpamiętywać, to i tak się wydarzy, a ja nic na to nie poradzę.
Wzięłam szybki prysznic i ubrałam się lekko, bo jak wiadomo, w Italii jest gorąco. Zabrałam małą walizeczkę i zeszłam na dół, gdzie czekała już na mnie mama.
— Lila, słyszałam już o wszystkim. Zjedz coś i jedziemy.
Posłałam jej zdziwione spojrzenie. Niesamowite, pierwszy raz mi czegoś nie zabrania. Cóż za postęp. Warto było zostać aniołem, choćby i dla tej jednej rzeczy.