23 kwietnia 2013

3. Głos.



Od 10 minut stoję przy oknie i wyglądam Alexa. Noż po prostu zwariować można. Co prawda jeszcze się nie spóźnił, ale mógłby przyjechać tak z 15 minut wcześniej.
Moje rozmyślania przerwał chrzęst żwiru na podjeździe. Alex.
Zadzwoniłam wczoraj do ojca i powiedziałam mu, że nie musi po mnie przyjeżdżać. Tylko o Aleksie zapomniałam wspomnieć.
Otworzyłam drzwi zanim chłopak zdążył zapukać. Na mój widok od razu się rozpromienił. W garniturze wyglądał zjawiskowo
-Widzę, że ktoś tu się niecierpliwi.
Alex nachylił się i zamknął mnie w niedźwiedzim uścisku.
-Spadaj! -natychmiast wyrwałam się z jego ramion- Pognieciesz mi sukienkę i rozwalisz włosy.
Chłopak przewrócił oczami i westchnął teatralnie.
-Nigdy nie zrozumiem kobiet. Gdybym Cię nie przytulił to byś się obraziła.
Posłałam mu moje mordercze spojrzenie. O dziwo podziałało.
Sięgnęłam do torebki po komórkę żeby wysłać smsa do Annie i w tej samej chwili mój telefon irytująco zapiszczał. Wiadomość była od nieznajomego numeru:
Nie mogę doczekać się naszego dzisiejszego spotkania.
-Kto to ? – spytał zaciekawiony Alex.
Spojrzałam na niego szybko.
-Annie. Życzy nam powodzenia.
-Oo fajnie. Podziękuj staruszce.
-Oj, naszej Annie to by się nie spodobało. – mrugnęłam do niego i z uśmiechem na ustach wybiegłam z domu ciągnąc go lekko.
-Liluś pięknie wyglądasz. Powinniśmy częściej chodzić na takie imprezy dla sztywniaków, żebym mógł Cię taką piękną oglądać.
Nastroszyłam się na te słowa.
-Więc sugerujesz, że zwykle wyglądam beznadziejnie ?
Alex wywrócił oczami. Tak wiem, dobijam go.
-Zawsze wyglądasz pięknie, a dzisiaj wyjątkowo.
Wsiadłam do jego czarnego Merca, ułożyłam się wygodnie na fotelu i odpłynęłam wsłuchana w przeboski głos Erosa Ramazzottiego.
  
-Hej mała, jesteśmy na miejscu.
Otworzyłam szybko oczy i wyjrzałam za szybę. Do ogromnej rezydencji prowadziła wąska piaszczysta droga, którą trzeba było przejść pieszo. Ojciec mógł, chociaż zainwestować w jakiś dowóz pod drzwi. Myśli, że chce mi się taki kawał iść?   
Alex wyskoczył z samochodu i otworzył mi drzwi. Spojrzałam na niego zaskoczona.
-Co jest ? –zaśmiał się cicho.- To, że nigdy nie jeździliśmy na takie wystawne przyjęcia nie znaczy, że nie jestem szarmancki.
Ujęłam jego wyciągniętą dłoń i wysiadłam z auta, po które już ktoś się pojawił.
Młody chłopak w uniformie zmierzył nas wzrokiem a potem poprosił Alexa o kluczyki i zaraz odjechał.
Alex wziął mnie pod ramię i zaczęliśmy iść w stronę domu mojego ojca.
Zrobiło się tak zimno, że natychmiast pożałowałam, że nie wzięłam mojej starej kurtki. Oczywiście Alex to zauważył.
-Z zakrytymi plecami byłoby Ci dużo cieplej.- uniósł znacząco brew.
Tak, zapomniałam wspomnieć, że moja sukienka z tyłu ma wycięcie sięgające do brzegu koronkowych majtek. Te całe szczęście kupiłam sama, a nie dostałam od ojca.
 Alex rozbawiony zdjął czarną marynarkę i zarzucił mi ją na ramiona i przyciągnął do siebie.
-Wiem, że to głupie i pewnie zupełnie nie na miejscu, ale udawajmy przed Twoim ojcem, że jesteśmy parą.
Zaczęłam się śmiać. On żartuje. Prawda?
Poczułam, że chłopak u mojego boku zrobił się cały spięty.
-Już dobrze, nie gniewaj się. Jesteś pierwszy na liście moich potencjalnych chłopaków.
Muszę jeszcze tylko wymyślić jak będę Cię nazywać.
Chłopak rzucił mi pytające spojrzenie.
-No błagam Alex, przecież pary wymyślają sobie czułe przezwiska. Jak możesz tego nie wiedzieć.
- To ‘mała’ Ci się nie podoba? Myślałem, że to jest już ustalone. – spojrzał na mnie spod długiego wachlarza rzęs.
-Jesteś okropny.
Chłopak zaczął się śmiać, ale zaraz skończył widząc moją minę. Doszliśmy do rezydencji ojca. Szare, marmurowe ściany zmroziły mnie swoim chłodem i przeraziły pustką.
Przysunęłam się jeszcze bardziej do Alexa , a on uniósł delikatnie moją brodę zmuszając do spojrzenia mu w oczy.
-Lila wszystko będzie dobrze. Nie będziesz tam sama, na pewno Cię nie zostawię. Jeśli będziesz chciała wyjść to po prostu to zrobimy i już.
Wzruszona i lekko przerażona zdołałam wykrztusić zwykłe ‘dziękuję’. Muszę wziąć się w garść. Nie wolno mi okazać słabości.
-Okey, idziemy. – zdeterminowana zapukałam do drzwi. Otworzyły się niemal natychmiast i zobaczyłam przed sobą Thomasa Morgan, mojego ojca. Ten spojrzał zdziwiony na Alexa ale nie skomentował tego.
-zapraszam, wejdźcie do środka.
Przedstawienie czas zacząć.
-Tato, chciałam Ci przedstawić mojego chłopaka, Alexandra .
Ojciec uścisnął wyciągniętą dłoń chłopaka przyglądając mu się podejrzliwie. Po chwili przeniósł wzrok na mnie i ujrzałam za chwyt w jego oczach .
-Liliano wyglądasz przepięknie. Pozwól, że dam ci jeszcze jeden prezent.
Z kieszeni marynarki wyjął płaskie pudełko. Otworzył je a ja umarłam.
-Jest przepiękny !
Patrzyłam na delikatną, diamentową kolię.
W oczach ojca błysnęło zadowolenie, ale ja nie będę grzeczną dziewczynką. Niech to sobie wybije z głowy. Z zadziornym uśmiechem podałam naszyjnik Alexowi, który wreszcie zdjął rękę z mojego biodra. Jak tak dalej pójdzie to będę musiała załatwić sobie zakaz zbliżania się. Wystarczy, że pokażę te wszystkie siniaki od jego zaciśniętych palców .
Zaśmiałam się i odwróciłam w stronę reszty domu. Z za ogromnych drzwi słychać było szmer wielu głosów. Ujęłam Alexa pod ramię i ruszyliśmy za ojcem do Sali ukrytej za drzwiami.
Kiedy tam weszliśmy to aż mnie zatkało. Ogromna sala była pełna ludzi ubranych w wieczorowe stroje. Nikt z nich nie wyglądał zwyczajnie. Byli potwornie piękni. Kobiety o ciałach modelek i mężczyźni tak przystojni, że aż zapierali dech w piersiach. Nawet starzy już ludzie zachowali część dawnego piękna.
Podeszła do mnie drobna staruszka o kolorze świdrujących oczu w takim samym odcieniu co moje. Ukłoniła mi się lekko.
-Witaj Liliano. Nie mogłam się już doczekać naszego spotkania. Tyle mogę cię nauczyć. – było w niej tyle zapału.- Oj, przepraszam nie przedstawiłam się. Katharine Morgan.
-Jesteś moją babcią?- kobieta z pewnością dostrzegła mój strach i niepewność, bo przytuliła mnie mocno.
-Mamo, daj jej spokój.Czas już zaczynać.
Ciemność za oknami rozświetliła blada poświata księżyca. Cała sala patrzyła na mnie wyczekująco. O co im chodzi? Poczułam się jak zwierze zamknięte w klatce.
Skupiona na twarzach nieznajomych mi ludzi wzdrygnęłam się, kiedy poczułam dotyk ojca na moim ramieniu. Zaprowadził nas do ogromnego stołu, przy którym siedziało już większość nieznajomych. Moje miejsce było tuż obok ojca, u szczytu stołu.
Kiedy tylko moje dłonie opadły na delikatny materiał sukni przejął je Alex dodając mi otuchy. Z wymuszonym uśmiechem spojrzałam w oczy ojcu, a ten spoglądał lekko zaniepokojony na moje nagie plecy.
-Liliano jak się czujesz?- zapytał.
-Cudownie. Miałeś mi coś powiedzieć.
-Tak, ale to później. Jedzmy teraz.
Z trudem przełykałam pyszności, które znajdowały się na stole. Pod spojrzeniami tych wszystkich ludzi nie byłam w stanie nic zrobić. Czułam, że Alex tak samo skrępowany.
-Kochanie- ciszę przerwała Katharine (nie byłam w stanie nazywać ją babcią) – musimy wszyscy przyznać Twojemu ojcu, że wyglądasz przepięknie.  Staruszka uśmiechnęła się promiennie.
-Głupia dziewczyna pomyśli, że jest lepsza od nas. !
Odwróciłam się natychmiast w poszukiwaniu osoby, która wypowiedziała te słowa, ale nikogo nie zobaczyłam. To nie mógł być nikt przy stole, bo starsza kobieta budziła szacunek. Ja bym się nie odezwała.
-Cieszę się, że się spotykamy.- tym razem głos, który zabrzmiał mi w uszach był inny. I jestem pewna, że już go gdzieś słyszałam.
-Kim jesteś?- powiedziałam w myślach.
-Niedługo się przekonasz. – głos mi odpowiedział. Co tu się dzieje ?
  Nagle z pojedynczych głosów zrobiła się ich cała masa. Rozrywały mi głowę na kawałki. Niechciany krzyk wydarł mi się z ust. Siedzący u mego boku Alex gwałtownie wstał.
-Dość tego! –pomógł mi wstać, bo sama nie byłam w stanie .
-Drogi chłopcze, usiądź. – zamroczona rozpoznałam głos ojca – Ona sama musi dokonać wyboru.
Głosy uderzyły mnie kolejną falą.
 I więcej już nic nie pamiętam…  

__________________________________________________________

Wybaczcie, ten post powinien znaleźć się tu już dawno temu. Liczę, że wam się spodobają te moje wypociny xD 
Tak jak pisze w INF. blog jest zawieszony do 22 MAJA. 
Trzymajcie za mnie kciuki, niedługo matury. 

Isabella. 

6 kwietnia 2013

2.Odcienie szmaragdu.



Weszłam do domu cicho zamykając drzwi, licząc na to, że matka znów siedzi u fryzjera i chwilowo będę mieć spokój.
-Lila, kochanie. Wróciłaś już.
Przewróciłam oczami. No cóż nie można mieć w życiu wszystkiego.
-Dzięki za samochód. Jest świetny.- uśmiechnęłam się lekko spięta. Kiedy jest uśmiechnięta i tak uradowana to z pewnością chodzi o ojca.
-Dzwonił tatuś.
Bingo. Z omdlewającym westchnieniem opadłam na sofę w salonie. Oburzona matka posłała mi ostrzegawcze spojrzenie. Skoro wie, że go nie trawię, to, czemu z takim idiotycznie radosnym głosikiem o nim wspomina? Nigdy nie zrozumiem tej kobiety.
-Zaprosił Cię na kolację z okazji twoich 17-stych urodzin.
-Dobrze, że zadzwonił i Ci o tym powiedział, bo pewnie byś zapomniała, kiedy urodziła się twoja córka. – warknęłam.
-Lila przestań. Ten dzień zapamiętam już do końca życia.
Z zaskoczeniem zauważyłam, że po jej radosnej twarzy przez chwilę przebiegł cień smutku. Czyżby coś przede mną ukrywała ?
-Przyjedzie po Ciebie jutro koło 18. Zapomniałabym, przysłał Ci coś. Nie wiem, co to, nie otwierałam.
Oo, staruszek zaczął się starać. Świat zwariował.
Mama podeszła do dużej szafy w korytarzu i wyjęła z niej sporawe pudełko owinięte błyszczącym papierem. Wzięłam je w dłonie i poczułam, że wcale nie jest takie ciężkie, na jakie wyglądało.
Spojrzałam na zaciekawioną matkę i bez słowa ruszyłam po schodach do swojej sypialni. Od razu, kiedy się tam znalazłam zamknęłam drzwi na klucz i zabrałam się za rozpakowywanie prezentu. Odgarnęłam delikatnie gładki materiał z wierzchu złotego pudełka. Zaciekawiona zajrzałam do środka i aż zaparło mi dech od widoku zawartości.
Ojciec z decydowanie się postarał. Może mu zależy na tym, żeby odbudować naszą relację, kto wie.
W pudełku leżała wspaniała, szmaragdowa suknia z jedwabiu. Wyjęłam ją i przyłożyłam do siebie. Z wielkiego lustra zajmującego całą ścianę spoglądała na mnie niska, rudowłosa dziewczyna. Szybko zdjęłam moje ubrania i włożyłam na siebie to cudo. Nawet nie chcę wiedzieć ile ojciec za nią zapłacił.
Przyglądałam się swojemu sobowtórowi w lustrze i nie dowierzałam, że widzę tam siebie. Kolor sukni nadał głębi moim niebieskim oczom, no i wreszcie przestałam być przeraźliwie płaska. Wróciłam do łóżka i zajrzałam do pudełka. W środku kryły się jeszcze jedwabne czółenka w kolorze sukni i mała koperta. Jej zawartość jeszcze bardziej mnie zaskoczyła.

Kochana Liliano,
Pragnę przeprosić Cię za te wszystkie lata mojej nieobecności. Chciałbym wszystko naprawić. Nie miej mi za złe tego, co się stało. Pod czas kolacji wszystko Ci wyjaśnię. Mam nadzieję, że prezent Ci się spodobał.
T.Morgan

Zdjęłam sukienkę i odwiesiłam ją do szafy, poczym skuliłam się na łóżku. W głowie przewijały mi się te wszystkie wspaniałe obrazy z dzieciństwa. Ja i tata stojący na pięknym jachcie, szczerzący się do mamy robiącej nam zdjęcie. Mała włoska knajpka, gdzie świętowaliśmy moje 10 urodziny, albo widok śmiejącej się jak wariatki mamy.
Z oczu popłynęły mi łzy, które już od tak długiego czasu powstrzymywałam. Złapałam za telefon i zadzwoniłam do Anny.
-Halo ?
-Cześć Annie.
-Lila! Miałam do Ciebie dzwonić, chociaż dziwię się, że Alex tego jeszcze nie zrobił.
Na samo wspomnienie o moim przyjacielu, moje chłodne serce momentalne się rozgrzało.
-Alex wrócił?! Dlaczego nikt do mnie nie zadzwonił. Strasznie się za nim stęskniłam.
-Chcieliśmy zrobić Ci urodzinową niespodziankę, no, bo przecież nie ma lepszego prezentu niż przyjaciele w komplecie, prawda skarbie ?
-Och Annie. – Kolejne łzy spływały po moich policzkach.
-Dobra, koniec tych wzruszających tekstów. Ubieraj się i przyjeżdżaj po mnie.
-Haha, widzę, że wykorzystujesz fakt, że mam takie cudeńko, żeby nie jeździć już swoim gruchotem ?
-Taaak, przejrzałaś mnie. Coś jeszcze pani detektyw? Bo jak nie to się wreszcie rusz i nie każ Alexowi czekać.
-Będę za parę minut. –Rozłączyłam się i w padłam od razu w panikę. W co ja się ubiorę, to nie może być coś zwyczajnego. Przegrzebując szafę znalazłam szmaragdowy sweterek, który dostałam od Alexa. Ciekawe czy jeszcze pamięta? I cóż za przypadek, że od ojca dostałam kreację w tym samym kolorze. Może mnie śledzi.
Zaśmiałam się do własnych niepoważnych mysli i zabrałam się do szykowania. Po chwili byłam już na dole z kluczykami do chevroleta w jednej i starej dżinsowej kurtce w drugiej ręce.
-Mamo wychodzę ! – ale nikt mi nie odpowiedział. Pewnie znów jest w kościele. Od odejścia ojca spędza tam dużo czasu. Ale nie mnie ją osądzać.
Jadąc w stronę domu Anny delektowałam się cichym pomrukiem silnika i szybkością, jaką to autko osiągało.
Anna czekała już na podjeździe i kiedy się zatrzymałam natychmiast wsiadła do samochodu.
-Pani Snow daje się we znaki ?
Annie spojrzała na mnie rozdrażniona.
-Nawet nie wiesz jak bardzo. Co się stało, jak dzwoniłaś miałaś taki zmieniony głos?
-Ojciec zaprosił mnie na urodzinową kolację.
-Cholera! Jutro ? – spojrzałam na nią zdziwiona i potaknęłam. – Twój ojciec zepsuł naszą niespodziankę.
-Annie, niczego nie chcę. Wystarczy mi, że mam was. Tylko, że nie chcę tam iść. Wolałabym ten czas spędzić z wami.
Naprawdę nie chciałam zostać z ojcem sama. Miałam problemy by rozmawiać z nim przez telefon, a co dopiero się spotkać.
Wiem. !
-Annie, myślisz, że Alex się zgodzi ?
-Skarbie on zrobi dla Ciebie wszystko.
Z zadowolonym uśmiechem oddałam się przyjemności prowadzenia mojego nowego autka.
 Przez te dwa miesiące niemal zapomniałam jak wygląda dom Alexa. Trochę się tu pozmieniało. Na trawniku pojawił się piękny klomb kwiatów a podjazd rozświetlały malutkie lampki.
Alex stał z uśmiechem w drzwiach domu. Rzuciłam się do niego, nie zamykając nawet drzwi samochodu. Zrezygnowana Anna zrobiła to za mnie z ironicznym uśmieszkiem.
Wtuliłam się w jego ramiona i szybko spojrzałam mu w oczy. Były o kilka odcieni ciemniejsze od moich i migotały radosnymi ognikami. Blond włosy miał jak zwykle seksownie roztrzepane. Wciąż nie mogę nadziwić się, dlaczego jeszcze nie ma dziewczyny.
-Tęskniłem za Tobą- odezwał się swoim cudownym ciepłym głosem.- Chodź do środka, mam dla Ciebie prezent.
-Dzięki Alex. Zawsze uwielbiałam w Tobie to, że zawsze mnie ignorujesz.- powiedziała Anna wesołym głosem.
-Annie, nie gniewaj się. Dla Ciebie też coś mam.
Weszliśmy wszyscy do domu, w którym unosił się rozkoszny zapach pieczonych ciasteczek.
-Dzień dobry pani Mckenzie, miło panią widzieć. Pięknie pachnie. – uśmiechnęłam się do pięknej wysokiej blondynki, po której Alex odziedziczył całą swoją urodę. 
- Lila.- kobieta uśmiechnęła się.- Dobrze, że już jesteś, bo Alex był cały rozgorączkowany zastanawiając się, kiedy wreszcie się zjawisz.
-Mamo, przestań. – na policzkach chłopaka zakwitły delikatne rumieńce, które dodały mu jeszcze więcej uroku. – Chodźcie do mnie. Pokażę wam wasze prezenty.
Alex przez dwa ostatnie miesiące był u rodziny we Włoszech, choć wcale nie wyglądał tak, by odziedziczył, choć część genów po ojcu.
W pokoju chłopaka czułam się lepiej niż gdziekolwiek indziej.
Alex podał mi małą paczuszkę. W środku był szmaragdowy szal i takież kolczyki.
-Będą pasowały do sweterka. Zastanawiałem się czy go włożysz.
-Och, Alex. Są piękne. A wracając do szmaragdowego to muszę Ci coś opowiedzieć.
Kiedy streściłam mu już całą sytuację z dzisiejszego popołudnia, chłopak przytulił mnie do siebie i głaskał po włosach.
-Mogę Cię o coś zapytać ?
-Lila, pytaj. Zawsze.
-Pójdziesz tam ze mną, proszę?
Spojrzał na mnie odrobinę niepewnie, ale zaraz uśmiechnął się .
-Z przyjemnością mała. Zawsze z chęcią Ci towarzyszę.
Problem rozwiązany. Byle jutro wszystko poszło dobrze.  

_______________________________________________________________________

Uaaa, wyszedł naprawdę długi. Mam nadzieję, że wytrwaliście skoro czytacie teraz te słowa , i że się wam podobało.
Adrienne, czy to Ci przypomina zmierzch ? xd

Pozdrawiam,
Isabella

5 kwietnia 2013

1. Zielonooki.



Noc. Ciemność. W ciszę uśpionego miasta wkradał się cichy stukot butów o asfalt. Odwróciłam się po raz kolejny, by znów przekonać się, że mam  przed kim uciekać. Szaleńczy bieg zdawał się nie mieć końca, kiedy nagle przede mną pojawiła się ściana budynku. Byłam tu kiedyś i dom dziecka był tak samo ponury zarówno w dzień jak i w nocy. Dobiegłam do sierocińca i oparłam się o zimną ścianę. Ciemna postać była coraz bliżej. Głuchą ciszę wypełniał głos bicia mego serca, z każdą chwilą coraz szybszy i głośniejszy.
  Przyparta do muru musiałam dać za wygraną. W starciu z mężczyzną nie miałam żadnych szans. Chropowata ściana boleśnie otarła mi skórę , jednak nie miałam już siły odsunąć się, byłam zbyt wyczerpana. Mężczyzna pochylił się nade mną . Czułam jego oddech na szyi, jego dłonie zaciskały się na moich rękach. W rozproszonym świetle latarni błysnęły jego zielone oczy i wtedy..
—Lila! 
Otworzyłam  oczy i gwałtownie usiadłam. Całe ciało miałam zgrzane i spocone. Już zapomniałam jak to jest, kiedy śni się tak intensywne sny. Takie właśnie najbardziej mnie przerażają. Nie wiem, czego mogę się spodziewać. —Skarbie, nie zdążysz do szkoły!
—Już idę, mamo.
Wyskoczyłam z łóżka i szybko się ubrałam. Jeszcze tylko ochlapię twarz i jestem gotowa. Matka nie może dowiedzieć się, że to znów się dzieje.
Zbiegłam na dół i wpadłam do kuchni, a tam czekała na mnie miła niespodzianka. Naleśniki z Nutellą!
— Mamo dzięki, kochana jesteś.
Mniam, pierwszy dzień szkoły zaczyna się tak cudownie, byle tylko tak pozostało. Wchłonęłam w siebie te pyszności w ekspresowym tempie i wyszłam z domu.
Tam czekała na mnie kolejna niespodzianka.
Podbiegłam w podskokach do mojego nowego, ślicznego autka. Z zapałem przejechałam palcami po lśniącej karoserii i wsiadłam do środka. Pachniało pięknym zapachem nowości. Niechętnie wyszłam z mojego cudeńka, i odwróciłam się do mamy stojącej na werandzie. Twarz miała rozpromienioną uśmiechem.—Podoba się?
—Tak, jest piękny. —Przytuliłam ją mocno i pocałowałam w policzek.
—A teraz jedź już do tej szkoły, bo nie potrzeba mi telefonów już pierwszego dnia.
—Ok, już jadę mamo.
Wsiadłam do mojego nowego chevroleta. Wreszcie nie musiałam chodzić pieszo. Będę teraz miała troszkę więcej wolnego czasu.
Jadąc rozglądałam się napotykając spojrzenia znajomych twarzy. Wśród nich była Anna.
—Hej, Annie!
—Lila, wow! Mama?
—Tak, wsiadaj, bo mamy tylko pięć minut.
—Spadłaś mi z nieba. Szkoda, że moi rodzice nie zrobili mi takiego prezentu.
Rodzice Anny nie mieli zbyt wiele kasy, ale za to w ich rodzinie panowała tak przyjazna atmosfera, że oddałabym wszystko żeby mieć taki dom, jak ona. Mój był tak cholernie nienormalny, choć zdarzały się wyjątki, takie jak dzisiejszy poranek.
—Nie narzekaj, Annie, wiesz, że chętnie bym się zamieniła. ­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­­
—Wiem, wiem. Dobra chodźmy już, bo Pluskwa się wkurzy.
Pluskwa to nasza nauczycielka od matmy , która podsłuchuje wszystkie rozmowy. Jednak słuchając o życiu miłosnym Annie, nawet na jej policzkach pojawiają się wypieki. A co dopiero mówić o mnie.
Wpadłyśmy do klasy tuż przed Pluskwą, ale i tak udało nam się zarobić spojrzenie pełne politowania. Wszyscy wiedzą, co sądzi o spóźnianiu. Przywitałam się z moimi kolegami z klasy i usiadłam obok Annie. Rozglądając się, dostrzegłam z zaskoczeniem kilka nowych twarzy. Do Angel City nikt nie przyjeżdża. Wszyscy raczej wyjeżdżają. Nie mogę powiedzieć, że nie lubię mojego miasteczka, jest pełne uroku, i są tu ludzie, których uwielbiam, ale chciałabym w żuciu osiągnąć coś więcej.
Przypatrując się dwóm nowym dziewczynom, bliźniaczkom, od razu je znielubiłam. Miały blond włosy i głupawy uśmieszek. Co prawda były ładne, ale nie przesadzajmy.
Założyłam swoje brązowe włosy za ucho, próbując je jakoś okiełznać. Przez ten poranny zamęt nie zdążyłam nic z nimi zrobić.
I wtedy do klasy wszedł ktoś jeszcze. Wysoki, czarnowłosy chłopak. Sam jego widok przyprawił mnie o dreszcze. Jedno spojrzenie w stronę śliniących  się bliźniaczek, upewniło mnie, że działa tak nie tylko na mnie.
—William Blake? — Pluskwa spojrzała na niego spod przymrużonych powiek. Biedny, ta kobieta już go nie lubi. Wreszcie odczepi się ode mnie i Annie.
—Tak, proszę pani. Przepraszam za spóźnienie. Zepsuł mi się samochód, a potem nie mogłem znaleźć odpowiedniej sali.
—Usiądź już. Książki musisz na razie dzielić z kolegą z ławki. Jutro dostaniesz własny komplet.
—Dobrze, dziękuję— Uśmiechnął się do niej tak czarująco, że kobieta natychmiast złagodniała.
Chłopak z gracją przeszedł przez rząd ławek i usiadł na wolnym miejscu z Rayanem, obecnym chłopakiem Anny, która natychmiast zaczęła komentować jego przybycie.
—Lila, zobacz, jaki jest boski. Gdybym nie była z Rayem, natychmiast bym się za niego zabrała.
—Pierwsza osoba, która poskromiła Pluskwę- powiedziałam z uznaniem. — Jest strasznie intrygujący.
—Skoro tak, to bierz się za niego dziewczyno.— Annie zaczęła tak chichotać, że nawet oczarowana Pluskwa zwróciła jej uwagę.
Rozważając słowa przyjaciółki zerknęłam przez ramię i napotkałam wzrok Williama. Uśmiechnęłam się blado i wróciłam do świata trygonometrii.
Kiedy zabrzmiał dzwonek, czarnowłosy od razu ruszył do wyjścia. Przechodząc obok spojrzał na mnie, a jego zielone oczy zapłonęły intensywnością i zaraz poszedł dalej. Na jego widok,  aż zachłysnęłam się powietrzem. To on. To jego oczy widziałam we śnie.
Zrezygnowana pokręciłam głową i wyszłam z klasy. Teraz jego oczy, czarne włosy, czarujący uśmiech i wspaniała sylwetka będą mnie prześladować w snach. Pierwszy raz nie mogłam doczekać się nocy.
______________________________________________________________________

Rozdział poprawiony, a z pomocą przyszła mi SONNABETH z Betowania.
Kłaniam się do stóp.
______________________________________________________________________
Wow. Jestem z siebie dumna ;d . Nie jestem pewna, czy przypadnie wam do gustu, ale cóż mnie się podoba.
Piszcie co sądzicie, ;)
Ze szczególnymi pozdrowieniami dla NightHunter i mistic soulthief  <3

3 kwietnia 2013

New beginning.

Okey, a więc początek.
Mam nadzieję, że tu będę systematyczna ;d <będzie ciężko> .
W niedługim czasie pokaże się tu pierwszy odcinek opowiadania, nie wiem czy to będzie kontynuacja czegoś stąd http://secretsofmysoul.bloog.pl czy może zacznę pisać coś nowego. W każdym razie trzymajcie kciuki.

Kisses,
Isabella.