27 maja 2013

6. Kocioł czarownic.



Siedziałam przy barze, sącząc colę. William umówił się ze mną w jedynym klubie, w naszym pięknym Angel City. Z pewnością mężczyzna, który otworzył to miejsce, dostaje setki listów z podziękowaniami. „Kocioł czarownic” był mekką, mieszkających tu nastolatków.
Często przychodziłyśmy tu z Anną potańczyć, a teraz, w tym samym miejscu czekałam na chłopaka, który i tak zapewne się nie pojawi.
Zsunęłam się ze stołka i weszłam w wir tańczących. Moje ciało, po chwili złapało ten sam rytm. Zatracona w tańcu, ledwie zauważyłam czarną czuprynę i zielone oczy, wpatrujące się we mnie wnikliwie.
Will, chodź, zatańcz ze mną — powiedziałam do niego, używając moich nowo nabytych zdolności.
Nie —odpowiedział szorstko. — Przyszedłem tu z tobą porozmawiać. Nie mam nastroju na tańce.
Zdziwiona jego zachowaniem, wysunęłam się z masy spoconych ciał i ruszyłam w jego kierunku.
Chłopak miał ściągnięte brwi, a usta zaciśnięte w wąską linie.
— Wszystko w porządku? — Odezwałam się do niego, tym razem na głos.
— Wyjdźmy na zewnątrz — powiedział i skierował się w stronę wyjścia. Nie pozostało mi nic innego, jak tylko ruszyć za nim. Czułam jego desperację i złość, ale nie wiedziałam, jak mu pomóc.
Chłopak zatrzymał się przy drzwiach i otworzył je przede mną. Przechodząc obok spojrzałam mu w oczy. Wylewał się z nich taki smutek, że aż zrobiło mi się go żal. Wychodząc potknęłam się o próg. Zachwiałam się niebezpiecznie i zamknęłam oczy, spodziewając się bliskiego spotkania z podłożem. Tego jeszcze brakowało, żebym tak się wygłupiła przed Willem.
Tuż przed ziemią złapały mnie silne ramiona. Podnosząc mnie w górę, przesunął dłonią po moich plecach. Odskoczyłam od niego gwałtownie, wrzeszcząc. Takiej reakcji, z pewnością się nie spodziewał . Patrzył na mnie z przestrachem, ale po chwili w jego oczach pojawiło się zrozumienie. Tym razem, to ja byłam zdezorientowana.
— Lila, zaprosiłem Cię tu — powiedział — bo chciałem Cię poznać.
— Ale dlaczego byłeś taki zły ?
— Mam dzisiaj urodziny. Siedemnaste. — Mówiąc to, podał mi grubą, białą kopertę. Wyjęłam plik kartek i spojrzałam pobieżnie na tekst.
— Will ! — pisnęłam cicho, a kartki wypadły mi z dłoni. W środku było mniej więcej to samo, co zeszłej nocy powiedziała mi matka.
— Przeczytałem, to dzisiaj i przeraziłem się. Napisali tu, że zabronione są wszelkie, bliższe kontakty z śmiertelnikami, a ja przecież nic o Tobie nie wiedziałem. Przyszedłem tu, z zamiarem pożegnania się z Tobą. — Chłopak oddychał szybko, a ja stałam przed nim i milczałam, bo nie wiedziałam co mu powiedzieć. — Na całe szczęście nie muszę tego robić.
Will wpatrywał się we mnie wyczekująco, a ja nie byłam w stanie wydusić z siebie słowa. I, wtedy poczułam coś niesamowitego. Wszystkie myśli chłopaka, zaczęły napływać do mojej głowy strumieniami. Zrozumiałam, że chciał podzielić się ze mną, tym co czuł w tym momencie.  
Doświadczyłam tego samego smutku, który odczuwał, kiedy dowiedział się, że nie może mieć ze mną żadnego kontaktu. Przed oczami miałam obrazy z jego wspomnień. Moje ogniste włosy i oczy, których kolor próbował oddać na rysunku przedstawiającym właśnie mnie. Ubrana byłam na nim w szmaragdową suknię. Widziałam siebie, jego oczyma, kiedy przyglądał mi się pod czas kolacji u ojca. Jak powiedział mu, w jakim kolorze ma być moja sukienka, a w końcu, jak sam ją kupował.
Jego wspomnienia chaotycznie przemijały mi przed oczami. Na jednym z nich jechałam samochodem, a na kolejnym spacerowałam z Aleksem po parku. Temu ostatniemu towarzyszyła zazdrość i złość, że to nie on, jest na miejscu mojego przyjaciela.  
Napotkałam też na takie, w którym siedział w jakimś biurze z moim ojcem i prowadzili zażartą rozmowę. Ojciec kazał mu wtedy mnie obserwować.
Zaintrygowana chciałam sięgnąć po jego wspomnienia jeszcze głębiej, ale zaskoczona natrafiłam na opór. Otworzyłam oczy i napotkałam spojrzenie Willa. Jego usta wygięły się, w niespokojnym uśmiechu. Czekał na moją reakcję. Ale co ja miałam mu powiedzieć ? Fajnie, że tyle o mnie wiesz, ale czy przypadkiem, nie kazał Ci tego robić mój ojciec ?
Mówiąc, że mi się nie podobał, skłamałabym, ale to wszystko było takie pokręcone. 
Lila, powiedz coś wreszcie! — Chłopak był zdezorientowany. Zrobiło mi się go żal, bo stał przede mną, obnażony ze wszystkiego, co przeżywał w ostatnim czasie.
— Will, ja nie wiem co mam Ci powiedzieć, rozumiesz ? Dla mnie to za dużo. Dopiero co, dowiedziałam się, że jestem aniołem, a mój własny ojciec mnie szpieguje.
Na jego twarz powróciła maska obojętności. Odsunął się od mnie, urażony. 
— Myślałem, że zrozumiesz. Twój ojciec mi zlecił, bym Cię obserwował, ale ja z każdą chwilą poznawałem Cię bardziej i nienawidziłem siebie za to, co musiałem robić.
Oparłam dłonie na biodrach i spojrzałam na niego wyzywająco.
— W takim razie, dlaczego mi nic nie powiedziałeś? — Zapytałam. — Ale nie martw się, teraz możesz to zmienić.
Will zmrużył oczy.
— Żałuję, że w ogóle tu przyszedłem. Zapomnij o tym, co Ci pokazałem.                                  
Odwrócił się i odszedł, nie oglądając się, ani razu.

________________________________________________________________

Ciao! 
Wiem, że rozdział powinien znaleźć się tu już dawno, jednak miałam do załatwienia kilka spraw. 
Nie jest zbyt długi i zakończenie może was wkurzyć, ale i tak zapraszam do czytania. 

Odcinek dedykuję mojej najdroższej Adrienne oraz Grey, za Twój niebanalny styl pisania. 

21 maja 2013

5. William.



Srebrne miecze zetknęły się ze sobą z ogłuszającym zgrzytem. Skrzydła młodej kobiety, anielicy rozpaczliwie młóciły powietrze. Walka była już przesądzona. Przeciwnik zamachnął mieczem już po raz ostatni i ostrze zagłębiło się w sercu anioła. Kobieta ostatkiem sił wyciągnęła dłoń ku oprawcy.
-Wybaczam Ci- wyszeptały jej blade usta, po czym osunęła się bez życia na ziemię.
Stojący nad nią mężczyzna uniósł miecz w geście zwycięstwa. Odwrócił się i jego zielone oczy zamigotały w promieniach zachodzącego słońca.

Obudziłam się zalana potem. Wciąż widziałam błagające spojrzenie anielicy. Patrzyła wprost na mnie, jakbym potrafiła jej w jakiś sposób pomóc. Dawniej postacie z moich snów też tak patrzyły, błagając o pomoc. Ale to tylko sny.
Wysunęłam się z pachnącej lawendą pościeli.
Moja sypialnia nie zmieniała się od wielu lat. Przeszklona szafa, stojąca pod ścianą zawierała pamiątki z licznych podróży, na które jeździłyśmy z mamą. Brakowało tu jeszcze wspomnień z kraju, o którego odwiedzeniu marzyłam od wielu lat. To może i głupie, ale chciałabym spacerować w ciepły wieczór po ulicach Rzymu i zachwycać się pięknem Wenecji. W te wakacje planowałam wreszcie się tam wybrać, niestety przez to, że poznałam prawdę o sobie, chyba nie będę w stanie. Niestety, nie wszystkie marzenia się spełniają.
Zaszłam cicho na parter, zjadłam cos szybko i wyszłam z domu.
Szkoła pomoże mi się oderwać od ostatnich wydarzeń i pozwoli zapomnieć na chwilę o bólu. Zgodnie z zapowiedzią mamy, plecy bolały jeszcze bardziej.
Po drodze, jak zwykle zgarnęłam Annie. 
-Cześć. Lepiej już? Alex mi powiedział, że słabo się wczoraj czułaś.
No tak, z tego wszystkiego zapomniałam do niej zadzwonić.
-Tak, już jest lepiej. – uśmiechnęłam się do niej uspokajająco. Nie chciałam zwalać na nią tego ciężaru, który nosiłam w sobie.
Dziewczyna przyjrzała mi się wnikliwie i na jej pełnych ustach zakwitł delikatny uśmiech.
-Już wiem, po prostu ty i Alex zbliżyliście się do siebie, i pewnie coś się wydarzyło.
-Ann, zdecyduj się. Myślałam, że mam być z tym nowym chłopakiem, Willem. Po za tym, ja i Alex tylko się przyjaźnimy.
Anna patrzyła na mnie z uniesionymi brwiami. Wiedziałam, co myśli, znamy się już tak długo, że jej dusza przestała być dla mnie tajemnicą. Uśmiechnęła się jeszcze szerzej, a w jej oczach dostrzegłam dumę.
Moja wspaniała przyjaciółka.
Opanowałam strach, który pojawił się na mojej twarzy, po usłyszeniu tego zdania. Anna nie poruszyła nawet ustami. Nie byłam na to gotowa. Nie sądziłam, że będę słyszeć ludzkie myśli z własnej woli. Tak, chciałam potwierdzić swoje domysły, a umysł Anny otworzył się przede mną, jak księga. Czułam jej miłość do Raya i do mnie, bo byłyśmy sobie jak siostry.
Całe szczęście Anna dostrzegła już z daleka swojego chłopaka i nie musiałam na razie przejmować się tym, że coś zauważy.  
Wysiadłyśmy z zaparkowanego pod szkołą samochodu i ruszyłyśmy w stronę Rayana. W tej samej chwili do chłopaka podszedł ktoś, kto intrygował mnie od pierwszej chwili. William uśmiechnął się do mnie lekko, jakby wiedział, że jeszcze przed sekundą chciałam się odwrócić i uciec.
Czarne włosy, postawione miał na żel a umięśnione ramiona i tors, zakrywała czarna koszulka. Był ideałem.
Anna rzuciła się z piskiem w ramiona Raya, a ja stałam tam bezradna przed najpiękniejszym chłopakiem, jakiego widziałam w życiu. Wyczuł chyba moje zmieszanie, bo podszedł jeszcze bliżej i wyciągnął w moją stronę rękę.
-Jestem Will. – przedstawił się podając mi ją.
Odwzajemniłam się tym samym, dukając swoje imię. W życiu, żaden chłopak mnie tak nie onieśmielał.
-Słyszałem, że jesteś świetna z historii sztuki i chciałbym prosić Cię o notatki. – powiedział, uśmiechając się.
-Nie ma sprawy. – uśmiechnęłam się promiennie, moja odwaga i nonszalancja wróciły- Z miłą chęcią. Jednak ja też mam prośbę. Wyjawisz mi, co zrobiłeś Pluskwie ?
Zielone oczy chłopaka zaśmiały się, a moje serce waliło w takt urywanych oddechów.
-To ta matematyczka? – w odpowiedzi potaknęłam leciutko głową. – Widać zadziałał mój urok osobisty.
-Tak, to z pewnością było to. A teraz mi wybacz, bo muszę biec, skserować dla ciebie notatki. – uśmiechnęłam się przepraszająco i odbiegłam w stronę drzwi, zostawiając ich wszystkich za sobą.
-Będę na Ciebie czekać. – jego głos przeszył elektryzującym ciepłem całe moje ciało. Cała znieruchomiałam, bo uświadomiłam sobie, że nie odebrałam tego dźwięku uszami, ale moim umysłem. Odwróciłam się, a Will stał tam, z łobuzerskim uśmiechem na ustach. Ja sama byłam zbyt zaszokowana, by cokolwiek wyrazić. Odwróciłam się na pięcie i wbiegłam do szkoły. Dopiero w środku odetchnęłam. To on. Dlatego kojarzyłam skądś głos, który odzywał się czasami w moim umyśle. Tego wspaniałego, ciepłego barytonu, nie da się z żadnym innym pomylić.
Uspokoiłam oddech i weszłam do sekretariatu, by skserować materiały dla chłopaka. Kobieta tam pracująca patrzyła na mnie zdziwiona. Domyślałam się, o co jej chodziło. Rozwiane, płomienne loki, buzia pokryta rumieńcami i przestraszone, niebieskie oczy.
Wyszłam z stamtąd tak szybko, jak się dało i pobiegłam do sali.  Niestety nie zdążyłam wejść przed Pluskwą.
-Panno Morgan, witamy. Jesteśmy radzi, że się pojawiłaś. – w głębi ducha przewróciłam oczami.
-Will, pomóż. – odezwałam się do niego w myślach z nadzieją, że mi się udało.
Całe szczęście, ja też potrafiłam, tak się komunikować, bo chłopak wstał ze swojego miejsca.
-Przepraszam, chciałem zapytać o książki, o których pani ostatnio mówiła. Wciąż ich jeszcze nie otrzymałem. – Will uśmiechnął się do kobiety porażająco, a ta nie zauważyła nawet , kiedy przemknęłam obok niej, do swojej ławki.
-Naprawdę Williamie, nie wiem jak to się mogło stać. Po lekcji pójdziemy dowiedzieć się, dlaczego tak się stało.
-Oczywiście pani profesor. – uśmiechnął się do niej, a kobieta wróciła do prowadzenia lekcji, zupełnie o mnie zapominając.
-Hej, Will. Dzięki. Uratowałeś mnie.
-Nie ma sprawy, ale musisz zrobić coś w zamian.
-Tak? – nasza rozmowa nagle wydała mi się strasznie surrealistyczna. To było wręcz niemożliwe.
-Spotkaj się ze mną dzisiaj wieczorem. Porozmawiamy i takie tam. – słuchając jego głosu, nawet odwrócona, wiedziałam ,że się uśmiecha.
-Dobrze, zgadzam się.
-Serio? Naprawdę się zgadzasz?
-No wiesz, napastujesz mnie w myślach, a ja chcę się dowiedzieć, dlaczego.
Will się zaśmiał, a jego śmiech tu, w moim umyśle, był najpiękniejszym dźwiękiem, jaki do tej pory słyszałam.  
-W takim razie jesteśmy umówieni. 

___________________________________________________________

Przepraszam, że wstawiam rozdział tak późno, jednakże miałam maturę ustną z angielskiego i musiałam się trochę pouczyć. 
Opowiadanie nabiera tempa i mam nadzieję, że wystarczy mi pomysłów. 
Dziękuje za wszystkie komentarze, a odcinek dedykuję Adrienne , która jakiś czas temu miała urodziny. 

PROSZĘ WAS, ABY KOMENTARZE NIE ZWIĄZANE BEZPOŚREDNIO Z TREŚCIĄ OPOWIADANIA, DODAWANE BYŁY W ZAKŁADCE LOS DIABLOS. 

3 maja 2013

4. Anielica.



Ocknęłam się na swoim łóżku wciąż w szmaragdowej sukience. Alex musiał mnie tu przywieźć. Uniosłam się by wstać, ale zaraz opadłam na łóżko. Zwyczajnie nie miałam siły. Czym były te głosy, co się ze mną dzieje? Cudowny męski głos, który wczoraj szeptał mi do ucha wciąż jeszcze nie uleciał z mojej głowy.
-Mamo!
Drzwi sypialni matki natychmiast się otworzyły i zatroskana kobieta weszła do mojego pokoju. Usiadła na łóżku i mnie przytuliła. Obejmując mnie dotknęła też moich pleców.
-Aua!- odsunęłam się gwałtownie.
-Lila, co się dzieje ?
Zwinęłam się z bólu. Głosy przy tym to nic poważnego.
Czułam jakby ktoś wbijał mi w plecy gwoździe. Ból rozprzestrzenił się teraz na całe ciało. Cała płonęłam . Każda komórka niewyobrażalnie paliła. Głośny krzyk wydzierał się z moich ust, ale nie mógł uśmierzyć płomieni.
-Lila, posłuchaj mnie! Poradzisz sobie!- głos matki oddalał się coraz bardziej.
-Czy ja umieram?
-Nie skarbie, wręcz przeciwnie. Dopiero się rodzisz.
I nagle ból odszedł równie niespodziewanie jak się pojawił. Nie byłam w stanie opanować drżącego ciała. Teraz to już przesada. Gdybym tylko mogła uciekłabym z własnego ciała.
Matka patrzyła na mnie z troską.
-Wreszcie mogę Ci wszystko wyjawić. Chodź, pomogę Ci wstać.  
Podciągnęła mnie i zaprowadziła do lustra, wciąż mocno mnie trzymając.
-Obróć się- nakazała- i obejrzyj swoje plecy.
Zrobiłam to, co powiedziała i doznałam zaskoczenia po raz kolejny. Cholera! Co to jest?!
Między łopatkami pojawiły się dwie zgrubiałe linie. Dotknęłam ich leciutko palcami i aż się zachwiałam z bólu. Bolało przeraźliwie.
-Nie dotykaj ich kochanie. Przez kilka dni będą bolały i może być gorzej niż dziś.
Spojrzałam na nią przerażona. Jak to gorzej !? Całe moje ciało odrzuciło od siebie tę myśl.
-To da się gorzej? I co to jest do cholery?!
Matka spojrzała na mnie z dezaprobatą.
-Wyrażaj się.
-To powiedz mi wreszcie, co się dzieje.
-Cóż, wyrastają Ci skrzydła.
Utkwiłam zaszokowane spojrzenie w jej twarzy, ale niestety nic nie wskazywało na to, że to żart. Z zapartym tchem wyczekiwałam jej perlistego śmiechu.
-Mówisz serio, prawda? – kobieta w odpowiedzi pokiwała głową.
-W dniu 17 urodzin młode anioły zaczynają dorastać, to dzień, w którym zaczynają kształtować się skrzydła.
-I nie mogłaś mi nic powiedzieć?
-Nie Lila, byłam związana przysięgą, jaką składa każdy anioł.
Wszystko w mojej głowie szalało. Każdy anioł. Czyli ona też nim jest. Gdyby ktoś usłyszał tę rozmowę, to już dawno byłby tu egzorcysta.
-Nie jestem już aniołem- powiedziała, jakby w odpowiedzi na moje niewypowiedziane myśli- Odeszłam, kiedy Twój ojciec opuścił niebo na zawsze. Nie mogłam Cię z nim zostawić. Byłaś takim bezbronnym maleństwem.
Po jej policzkach popłynęły lśniące łzy. Chwilę później zorientowałam się, że ja sama też płaczę.
-Musisz wiedzieć, że anielskie dzieci nie dorastają ze swoimi prawdziwymi rodzicami. Jesteś jedyna i wyjątkowa.
-A czy anioły nie są nieśmiertelne? – to pytanie aż cisnęło mi się na usta, jakim cudem ona jest człowiekiem.
-Każdy anioł może odejść i stać się człowiekiem , jeśli taka jest jego wola. Jednakże taki czyn jest wręcz niespotykany, bo rozłąka z Bogiem jest niezwykle bolesna.
-A ojciec, on również jest człowiekiem ?
-Nie skarbie, on odszedł zachowując swoją nieśmiertelność. Stał się upadłym aniołem.
Wzdrygnęłam się na samą myśl. To wszystko jest nie do zniesienia.
Matka przytuliła mnie do siebie uważając by nie dotknąć zalążków moich nowych skrzydeł.
Kim ja jestem?
Wokół mnie świat zaczął szumieć, tak jak na kolacji u ojca. Z masy dźwięków wydostał się jeden. Zniewalający głos szeptał mi uspokajająco do ucha.
-Moja śliczna anielica. Jesteś taka piękna i przez to jeszcze bardziej za Tobą tęsknię.
Odsunęłam od siebie wszystko, co działo się w mojej głowie. Elektryzujący głos powoli zniknął, a wraz z nim szumiące dźwięki.
-Muszę wyjść, pomyśleć.
-Dobrze, tylko nie wracaj późno.
Spojrzałam na zegarek. Było już grubo po północy. W takim razie ‘późno’ znaczy ‘rano’.
Złapałam kluczyki od chevroleta i wybiegłam w chłodną, orzeźwiającą noc.
To był bardzo długi dzień.  

___________________________________________________________
Niespodzianka ! ;) 
Jestem strasznie ciekawa co powiecie o tym odcinku.  ;) 
Blog znów wraca do żywych, bo zawieszenie nie ma sensu. 
Niedługo wraz z Lil będziemy miały dla was małą niespodziankę. Dowiecie się o niej więcej czytając rozdział 6, który jeszcze przed wami. 
Liczę na ciepły odbiór.  ;d